Narciarka z Hiszpanii na 15 godzin została uwięziona w gondoli w kurorcie nad jeziorem Tahoe w południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych. "Rozpaczliwie krzyczałam" – relacjonowała lokalnym mediom.
Monica Laso opowiedziała telewizji KCRA 3, że w czwartek pojechała na narty razem ze swoimi przyjaciółmi. Pod koniec dnia była zbyt zmęczona, żeby zjechać ze stoku. Tuż przed godz. 17 poszła do pracownika ośrodka, a ten zaprowadził ją do wyciągu narciarskiego.
Kobieta weszła do gondoli, ta ruszyła, a po 2 minutach się zatrzymała. Kobieta była przerażona - nie miała przy sobie ani telefonu, ani latarki. Jedyne co mogła zrobić, to wołać o pomoc za każdym razem, kiedy widziała na dole pracownika ośrodka. Niestety, nikt jej nie słyszał.
"Krzyczałam rozpaczliwie, aż straciłam głos" - wspominała w rozmowie z dziennikarzami kobieta.
Przyjaciele nie mogli jej odnaleźć, więc zgłosili zaginięcie do biura szeryfa hrabstwa El Dorado.
Następnego dnia rano służby otrzymały zgłoszenie o wychłodzonej kobiecie znajdującej się na terenie ośrodka narciarskiego. Temperatura minionej nocy wynosiła -5 st. Celsjusza.
"Los Angeles Times" informuje, że to pracownicy ośrodka narciarskiego odkryli rano, uruchamiając wyciąg, że w gondoli przez całą noc uwięziona była kobieta. Na szczęście nic poważnego jej się nie stało i nie było potrzeby zabrania jej do szpitala.
Przedstawiciele resortu zapewnili, że badają tę sprawę z najwyższą powagą.