W Lublinie ruszył proces chirurga-transplantologa, który zdaniem prokuratury zakwalifikował do przeszczepu nerki od chorego na nowotwór. Kobieta i mężczyzna, którym przeszczepiono organy, zachorowali i zmarli na białaczkę limfoblastyczną.
Oskarżony, dr Andrzej P. wyjaśniał, że zlecił badanie histopatologiczne grasicy dawcy, bo jej wygląd wydawał mu się podejrzany, choć procedury wcale go do tego nie obligowały. Że był chłoniak, dowiedziałem się parę miesięcy od przeszczepu - mówi P. Dowiedział się od kolegów z Warszawy, którzy od tego samego dawcy pobrali wątrobę.
Szpitalne laboratorium – według doktora – nowotworu nie wykryło. Padłem ofiarą własnej rzetelności, bo gdybym badania nie wykonał, nie byłoby podstaw do oskarżenia mnie - podkreśla doktor P. Innego zdania jest mąż zmarłej kobiety. Dlaczego dopuszczono do operacji, wiedząc o tym, że grozi to śmiercią - mówi reporterowi RMF FM: