​Włoscy rolnicy alarmują, że o połowę spadła produkcja krajowego miodu. Wszystko z powodu plagi owadów, zabijających pszczoły i kaprysów pogody. Włoski miód stał się tak cenny, że nasila się nowy w tym kraju masowy proceder kradzieży uli.

Podczas gdy największym wrogiem pszczół jest mały chrząszcz ulowy - szkodnik pasiek, utrapieniem pszczelarzy stali się też złodzieje.

Tym samym włoski miód dołączył do krajowych oliwek, które również z powodu raptownego spadku zbiorów i rosnących cen oliwy są masowo wykradane z upraw, transportów i magazynów. Ich przewóz odbywa się pod eskortą, a gaje oliwne są patrolowane.

Teraz zaś bandy specjalizujące się w kradzieżach uli stały się według rolniczego związku Coldiretti nowym zagrożeniem dla wsi i produkcji rolnej.

Ponadto, zauważa się fakt, iż grupy przestępcze zaczynają kontrolować produkcję miodu stanowi zagrożenie dla zdrowia konsumentów.

Aby położyć kres pladze kradzieży uli postanowiono stworzyć ich krajowy rejestr. Ma to zapewnić przejrzystość wszystkich etapów produkcji i sprzedaży miodu. Pszczelarze bronią się też sami. Coraz więcej uli zamienia się w prawdziwe fortece, w których instalowany jest satelitarny system alarmowy.

Straty- zauważają włoscy rolnicy- ponoszą zarówno pszczelarze, jak i konsumenci. Związek Coldiretti podał, że obecnie we Włoszech dwie trzecie miodu w handlu pochodzi w rzeczywistości z zagranicy, choć czasem na etykietkach figuruje on jako krajowy.

Zaniepokojenie budzi nie tylko to, że jest on sprowadzany z Chin, ale także z krajów, gdzie legalne są uprawy żywności genetycznie modyfikowanej, co może mieć wpływ na pyłek kwiatowy, czyli pokarm pszczół.

(abs)