Powodzie w południowych Niemczech zbierają śmiertelne żniwo. Mowa jest już o 5 ofiarach. O niebywałym szczęściu może mówić 32-letnia kobieta z Neu-Ulm. Przed wodą uciekła na drzewo. Ratunek przyszedł po 62 godzinach.

 

32-latka z Neu-Ulm w zachodniej Bawarii ostatni raz była widziana w sobotę wieczorem. Była jedną z osób uznanych za zaginione i poszukiwana przez służby.

Policjanci wypatrzyli ją we wtorek w koronie drzew w lesie przy pomocy drona. Weszła na drzewo, kiedy wylała rzeka Iller. Została uratowana. Ratownicy wciągnęli ją na pokład śmigłowca. Na ratunek przyszło jej długo czekać - 62 godziny.

Jak informują media, kobieta była osłabiona i odwodniona, ale poza tym w dobrej kondycji. Została przetransportowana do szpitala na badania.

Nie wiadomo, dlaczego w sobotę wieczorem poszła do lasu, mimo że już wtedy dochodziło do potopień. Na szczęście miała przy sobie telefon komórkowy. O 23:30 sama zadzwoniła po pomoc, ale wkrótce telefon się rozładował i służby nie mogły jej zlokalizować.

Katastrofalna sytuacja w Pasawie. Ogłoszono stan klęski żywiołowej

W powodziach w Niemczech życie straciło już 5 osób. Najgorsza sytuacja jest w Pasawie w Bawarii - mieście położonym nad trzema rzekami. Poziom wody w Dunaju sięgnął tam już 10 metrów. Na zdjęciach widać budynki historycznego Starego Miasta znajdujące się w dużej części pod wodą. 

W mieście ogłoszono stan klęski żywiołowej.