Komisja Europejska atakowana w Parlamencie Europejskim za... praworządność. Podczas prawie dwugodzinnej debaty ani jeden z eurodeputowanych, nawet z partii chadeckiej, nie bronił pospiesznej i nieprzejrzystej nominacji szefa gabinetu KE Martina Selmayra na sekretarza generalnego KE, które jest najwyższym stanowiskiem w administracji Komisji.
Podczas debaty nawet chadecy (do których należy Junckier) wytykali KE, że swoim postępowaniem "żywi eurosceptyków". Zdaniem liberałów, sytuacja pokazuje, jak odrealniona jest KE. Nominacja Selmayra to był wielki błąd. Uważacie nas za idiotów! - grzmiała pod adresem Komisji Sophie in’t Veld, reprezentantka liberałów z Holandii.
Węgierska eurodeputowana żądała, by KE zastosowała procedurę art. 7 wobec siebie samej, a wycofała ją w stosunku do Węgier i Polski.
Socjaliści stwierdzili, że nominacja Selmayra "wygląda na wcześniej ukartowaną". Zagrozili złożeniem poprawki do absolutorium budżetowego za rok 2016. To bardzo surowa groźba, bo w ten sposób odmawiając udzielenia absolutorium budżetowego w 1999 roku odwołano ekipę Jaquesa Santera, którego komisarz była oskarżana o korupcję.
Według eurodeputowanego SLD Bogusława Liberadzkiego, tym razem do tego nie dojdzie, bo sytuacja jest inna. Mamy inne kluczowe, ważne sprawy: Brexit, debatę nad przyszłym budżetem UE i przyszłością Unii, a nie to, czy KE ma trwać, czy ją obalać - powiedział dziennikarce RMF FM Liberadzki, który jako wiceprzewodniczący PE przewodniczył debacie na temat praworządności w KE.
Liberadzki przyznał jednak, że "sprawa staje się coraz bardziej poważna".
Komisarz ds. za kadr w KE, Niemiec Gunter Oettinger, dosyć nieudolnie bronił nominacji pod którą się podpisał, mimo, że - jak twierdzą media - został nią zaskoczony. Odpierał zarzuty, że nominacja Selmayra umacnia pozycję Niemiec w UE, apelował, żeby nie obrażać urzędnika określeniami "potwór" czy "szara eminencja".
Błyskawiczny awans dotychczasowego szefa gabinetu Jean-Claude’a Junckera na sekretarza generalnego KE wywołał gorącą dyskusję na temat przejrzystości unijnej administracji.
Martin Selmayr - określany jako "szara eminencja" i "faktyczny" lider KE - został najpierw awansowany na zastępcę sekretarza generalnego, a potem w ciągu dosłownie kilku minut był mianowany sekretarzem generalnym. Rzecznik KE twierdził, że było "mniej niż czworo kontrkandydatów". Później okazało się, że była tylko jedna kontrkandydatka, Hiszpanka, która była podwładną Selmayra w gabinecie Junckera i zresztą szybko się wycofała.
Istotnym jest też, że Selmayr jest Niemcem, a wielu europosłów zarzuca, że Niemcy obsadzili już wiele kluczowych stanowisk w unijnej administracji.
Zasady nominacji Selmayra ma teraz zbadać komisja ds. kontroli budżetowej PE. W kwietniu będzie głosowana rezolucja w tej kontrowersyjnej sprawie.
(az)