"Prezydencki rozwód", "Kawaler w Pałacu Elizejskim" - to tytuły z pierwszych stron francuskich gazet. W wywiadzie dla dziennika "L'est Republicain" była Pierwsza Dama Francji - twierdzi, że chce teraz mieć trochę spokoju, prywatności, chce pozostać w cieniu.
Przyznaje, że dwa lata temu zakochała się w marokańskim biznesmenie, miała z nim romans. Później wróciła do Sarko, by "próbować odbudować" ich małżeństwo, ale stało się to już po prostu niemożliwe - tłumaczy Cecilia Sarkozy.
Francuska prasa podkreśla, że data oficjalnego ogłoszenia rozwodu była dokładnie przemyślana: zrobiono to w środku wielkiej fali strajków przeciwko zapowiadanej reformie emerytur. Informacja została podana za późno, by przygotować szersze tematy w cieszących się dużą popularnością południowych wydaniach wiadomości telewizyjnych o 13.00. Dlatego później redakcje rzuciły się na ten temat, by próbować nadrobić spóźnienie.
W rezultacie Sarkozy upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: media nie były w stanie zająć się poważnie ani strajkami - bo ich uwagę odciągał od nich bezprecedensowy w historii Francji rozwód szefa państwa - ani samym rozwodem - bo trzeba było jednak zajmować się wielkim strajkiem. Za jednym zamachem prezydent rozbroił dwie medialne bomby i spokojnie pojechał - już jako kawaler - na szczyt w Lizbonie.