Gigantyczne pożary pustoszą amerykańską Kalifornię i na razie nic nie wskazuje na to, że uda się nad nimi zapanować. Ogień zbliża się już do Los Angeles, drugiego co do wielkości miasta w USA, a na razie uszkodził linie energetyczne, tak więc wielu mieszkańców miasta aniołów pozostaje bez prądu. Podobno jedyna nadzieja to poprawa pogody.
Niestety na razie na deszcz się nie zanosi. W Kalifornii jest prawie 30 stopni Celsjusza, bardzo niska wilgotność powietrza i wieje momentami huraganowy wiatr, który błyskawicznie przenosi ogień z miejsca na miejsce. Te pożary są w kilku miejscach, zniszczyły ponad sto budynków, dziesiątki tysięcy ludzi zmusiły do ucieczki z domów.
Najgorsze jest to, że strażacy nie mają żadnej kontroli nad ogniem. Na zdjęciach z powietrza widać żółto-czerwoną falę, która rozlewa się na kolejne obszary. W samym Los Angeles są kłopoty z prądem, dlatego władze miasta apelują by nie włączać klimatyzacji, bo przeciążone linie i transformatory nie wytrzymują takiego obciążenia. W rejonie miasta unosi się też ogromna chmura dymu, który może być niebezpieczny dla zdrowia ludzi.