Była premier Ukrainy z aresztu trafi dziś na salę sądową. Julię Tymoszenko zatrzymano w piątek za lekceważenie sądu, przed którym odpowiada za przekroczenie uprawnień podczas podpisywania umowy gazowej z Rosją. W Kijowie może dojść do kolejnych przepychanek zwolenników "księżniczki pomarańczowej rewolucji" z milicją.
Milicja, OMON i spec służby nie zdecydowały się na łamanie prawa i w nocy nie zlikwidowali namiotów, bo w każdym z nich siedzi deputowany rady najwyższej.
To wybieg opozycji, by nie pozwolić na usunięcie protestujących przed sądem i aresztem. Deputowany ma bowiem prawo przyjmować obywateli gdziekolwiek i o dowolnej porze.
Sama Julia Tymoszenko nie składa żadnych skarg na warunki w areszcie. W celi ma duże okno i obiecano jej lodówkę oraz telewizor.
Deputowany z jej frakcji Siergiej Własenko obawia się, że była premier może w celi spędzić sporo czasu.
Jeżeli sędzia będzie w minimalnym stopniu przestrzegał prawa to proces nie skończy się przed nowym rokiem - przyznał.
Chyba, że obecne ukraińskie władze uznają, że Tymoszenko w areszcie jest bardziej niebezpieczna niż na wolności ,a decyzję o jej aresztowaniu skrytykowała nawet Moskwa.
Była premier Ukrainy jest oskarżona o nadużycia i sprzeniewierzenie państwowych funduszy w czasach, gdy stała na czele rządu. Sprawa dotyczy kontraktów gazowych z Rosją. Umowy miały narazić państwo na straty. Zdaniem Tymoszenko oskarżenia pod jej adresem inspirowane są przez prezydenta Wiktora Janukowycza, który dąży do zniszczenia swych przeciwników politycznych przed zaplanowanymi na przyszły rok wyborami parlamentarnymi.
Julia Tymoszenko była główną konkurentką Janukowycza w zwycięskich dla niego wyborach prezydenckich w 2010 r.
W razie uznania Tymoszenko za winną, byłej premier grozi co najmniej siedem lat więzienia.