Nowelizacja kodeksu pracy, bunt sędziów wobec reformy Gowina i zarobki szefa ITD - to niektóre tematy piątkowych wydań dzienników. W RMF24 prezentujemy przegląd porannej prasy.
"Rosnące bezrobocie, wolniejszy wzrost PKB i coraz gorsze nastroje przedsiębiorców sprawiły, że resort pracy szykuje nowelizacji kodeksu pracy. Główna zmiana to wydłużenie maksymalnego okresu rozliczeniowego czasu pracy z obecnych czterech dni do 12 miesięcy" - pisze "Gazeta Wyborcza". Dziennik wspomina o rozwiązaniach, które będzie można wprowadzić tylko w porozumieniu z przedstawicielami pracowników. Niosą bowiem za sobą minusy: brak pieniędzy za nadgodziny. Plusem może być jednak to, że dzięki uzyskanym w ten sposób oszczędnościom, pracodawca nie będzie musiał zwalniać ludzi w okresie posuchy.
Na siedmiu sędziów zatrudnionych w Leżajsku sześciu wysłało do ministra sprawiedliwości prośby o przejście w stan spoczynku. Nie podoba im się reforma Jarosława Gowina - donosi "Gazeta Wyborcza". Sąd Rejonowy w Leżajsku zostanie bowiem po nowym roku przyłączony do sądu w Łańcucie, a sędziowie będą musieli tam jeździć i prowadzić rozprawy. Tymczasem przeszkód ku temu jest kilka. Sędziowie nie mają aut służbowych. Ponadto w łańcuckim sądzie panuje ciasnota. Sędziowie Leżajska nie mieliby nawet gdzie czytać akt, zanim wyjdą na salę rozpraw. Więcej o sprawie w piątkowym wydaniu dziennika.
"Fakt" wraca do sprawy Głównego Inspektora Transportu Drogowego, który kilka dni temu został przyłapany na łamaniu przepisów drogowych. Tabloid oburza się, że Tomasz Połeć, który przy padającym śniegu, na śliskiej drodze pędził w Warszawie służbowym bmw około 100 kilometrów na godzinę, zarabia krocie. Ujawnia zarobki inspektora, które sięgają miesięcznie 12 tysięcy złotych. Gazeta dodaje, że rocznie na działalność Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego z budżetu państwa idzie średnio aż 140 milionów złotych.
"Kiedy obserwuję wystąpienia polityków, nie znajduje satysfakcji, że jesteśmy Polakami - mówi w rozmowie z "Faktem" były opozycjonista, dziś przedsiębiorca Władysław Frasyniuk. "Cała inteligencja polityków idzie w to, by poprawić sondaże. Socjolodzy śmieją się, że władza robi eventy dla popularności" - dodaje. Całość wywiadu w piątkowym wydaniu gazety.