Izraelskie lotnictwo kontynuuje naloty na tereny, opuszczone przed kilkoma tygodniami przez żydowskich osadników i żołnierzy. Zginęło już co najmniej 7 osób. Ataki to reakcja na samobójczy zamach w mieście Hadera na północy Izraela, w którym zginęło 5 osób.
Pierwszy izraelski atak z powietrza przeprowadzony został na obszar wykorzystywany przez bojowników palestyńskich do odpalania rakiet w kierunku terytorium Izraela - podały izraelskie źródła wojskowe. Jego celem było zapobieżenie atakom Palestyńczyków w przyszłości.
Godzinę później lotnictwo izraelskie przeprowadziło kolejny nalot na Strefę Gazy. Tym razem celem były drogi i mosty na północy Strefy. Również i w tym wypadku nie było doniesień o ofiarach w ludziach.
W wieczornym ataku na Strefę Gazy zginęło co najmniej siedmiu Palestyńczyków. Wśród ofiar miał być także dowódca Islamskiego Dżihadu. Celem rakiet był obóz dla uchodźców Dżabalija, uważany za ostoję antyizraelskich ugrupowań zbrojnych.
Po sobotnim samobójczym zamachu izraelski minister obrony Szaul Mofaz zapowiedział przeprowadzanie selektywnych operacji wymierzonych w czołowych bojowników palestyńskich. Operacje te mają jednak ograniczać się do Zachodniego Brzegu Jordanu, drugiej obok Strefy Gazy części terytorium palestyńskiego, koncentrując się zwłaszcza na północy tego terytorium, skąd pochodził zamachowiec - samobójca.
Izraelski premier Ariel Szaron zapowiedział przeprowadzenie szerokiej operacji wymierzonej w palestyńskich bojowników. - Nasza akcja będzie szeroko zakrojona i będzie trwać dopóty, dopóki nie wyplenimy terroryzmu - stwierdził szef izraelskiego rządu.