"Jesteśmy przenoszeni z miejsca na miejsce, biuro chce nas zmusić do powrotu do hotelu, który jest dwadzieścia kilometrów od miejsca pożaru". Tak skarżą się w rozmowie z RMF FM polscy turyści, którym pożar lasów w prowincji Huelva przerwał wakacje w Andaluzji. Z powodu szalejącego żywiołu, ewakuowano ponad dwa tysiące osób, w tym ponad sześćdziesięciu turystów z Polski.
Polscy turyści narzekają przede wszystkim na brak informacji, jak będzie wyglądał ich dalszy wypoczynek i brak odpowiedniej opieki biura podróży
Zostawiła nas pani rezydent. Wszyscy są zostawieni na pastwę losu. Jesteśmy zmuszani do powrotu do hotelu, który jest zadymiony - powiedział w rozmowie z RMF FM jeden z polskich turystów.
Chodzi o hotel w miejscowości Mazagon, który znajduje się blisko strefy objętej pożarami - tłumaczy pan Tomasz.
Ewakuowani Polacy najpierw trafili do ośrodka sportowego. Od 2 dni jesteśmy na nogach są tu małe dzieci. Całą noc uciekaliśmy przed dymem bez żadnego kontaktu i bez pomocy rezydenta i biura podróży. Dopiero przed 6 rano rezydentka odebrała telefon i zostaliśmy przewiezieni do tzw. obiektu sportowego, który w rzeczywistości był barakiem: bez czystych toalet, bez apteczki i leków. Wszędzie chodziło robactwo i mrówki. Do jedzenia otrzymaliśmy zgniłe owoce. Tylko herbatniki i woda nadawały się do spożycia. W środku ponad 35 stopni - napisała na skrzynkę fakty@rmf.fm pani Aleksandra.
Z ośrodka sportowego, Polacy zostali przeniesieni do jednego z pobliskich hoteli. Teraz jesteśmy w hotelu Ohtels Islantilla, ale nasz meldunek jest tylko do rana. Biuro podróży zmusza nas do powrotu do hotelu, z którego wróciliśmy. Rezydentka zagroziła policją, jeśli rano nie opuścimy hotelu. Konsul kazał nam zostać, mamy to nagrane - napisała w wiadomości pani Aleksandra dodając, że "rezydentki biura Rainbow zostawiły nas samych z dziećmi w hotelu i po prostu wyszły".
Było troszeczkę zamieszania. Klienci byli przede wszystkim przewożeni do bezpiecznej strefy - powiedział w rozmowie z Grzegorzem Kwolkiem rzecznik firmy Rainbow. Radomir Świderski obiecuje, że ewakuowani Polacy zostaną w hotelu Ohtels Islantilla albo zostaną przeniesieni do innego, bezpiecznego miejsca o podobnym standardzie.
Dwadzieścia cztery osoby wracają dziś do Polski, reszta spędzi jeszcze tydzień w Hiszpanii. Cześć z nich chciałaby już teraz wrócić do kraju. Boimy się tu zostać - mówią Polacy.
APA