Co najmniej cztery osoby zginęły, a cztery zostały ranne w sobotniej eksplozji i pożarze w Hadze, gdzie częściowo zawalił się trzypiętrowy blok mieszkalny. Strażakom udało się wydobyć spod gruzów żywą osobę, liczba rannych wzrosła do pięciu - poinformowały władze.
Przyczyna katastrofy jest przedmiotem śledztwa. Burmistrz Hagi Jan van Zanen powiedział, że śledczy badają "wszystkie możliwości". Policja przekazała, że szuka samochodu, który widziano, gdy odjeżdżał sprzed budynku przed wybuchem.
Wcześniej sądzono, że w momencie wybuchu w mieszkaniach mogło znajdować się nawet 20 osób, ale burmistrz odmówił spekulacji na ten temat.
Co najmniej pięć mieszkań zostało zniszczonych, jednak władze nie są w stanie powiedzieć, czy i ile osób mogło zostać uwięzionych pod gruzami - powiedział prasie burmistrz.
W trakcie gaszenia pożaru z sąsiednich budynków ewakuowano około 40 mieszkańców - podają media.
Mieszkańcy północno-wschodniej dzielnicy Mariahoeve w Hadze usłyszeli przed świtem potężny huk i krzyki. Jedna z kobiet powiedziała mediom, że myślała, iż doszło do trzęsienia ziemi.
Według burmistrza w budynku doszło do dwóch eksplozji i ogromnego pożaru. Mieszkańcy z sąsiedniej posesji powiedzieli lokalnym mediom, że w budynku mieszkały głównie osoby starsze i rodziny z dziećmi.
"Spałem i nagle rozległ się głośny wybuch" - powiedział AFP 14-letni Adam Muller, który mieszka w sąsiedztwie. "Wyjrzałem przez okno i po prostu zobaczyłem płomienie. To ogromny szok" - dodał.
Władze holenderskie wysłały na miejsce zdarzenia wyspecjalizowany miejski zespół poszukiwawczo-ratowniczy z czterema psami wyszkolonymi do wyszukiwania ofiar. Zespół ten był wcześniej używany podczas niszczycielskiego trzęsienia ziemi w Turcji w 2023 r. - przekazała AP.
Premier Dick Schoof powiedział, że jest zszokowany obrazami katastrofy. "Moje myśli są z ofiarami i wszystkimi osobami zaangażowanymi w niesienie pomocy na miejscu zdarzenia" - dodał.
Kondolencje bliskim ofiar przekazała rodzina królewska.