Młodzi ludzie są często zagubieni we współczesnym świecie i nie widzą dla siebie perspektyw; jeżeli są słabi psychicznie, bez wsparcia rodziny i państwa, może im przyjść do głowy chęć zamanifestowania swojego buntu w bardzo drastyczny sposób - tak tragiczne wydarzenia w Monachium komentuje dr Krzysztof Karolczak, ekspert ds. terroryzmu. W piątek wieczorem 18-letni Niemiec pochodzenia irańskiego zastrzelił w centrum handlowym w Monachium dziewięć osób, a następnie popełnił samobójstwo.
Według bawarskiej policji strzelanina w Monachium była "klasycznym" czynem szaleńca niemającego żadnych związków z Państwem Islamskim (IS); napastnik był prawdopodobnie chory psychicznie. W strzelaninie 21 osób doznało obrażeń. 16 z nich jest nadal hospitalizowanych. Stan trzech rannych jest nadal ciężki. Napastnik działał prawdopodobnie w pojedynkę.
Ekspert zwrócił uwagę na fakt, że sprawcą był młody człowiek. To pokazuje, że część młodych ludzi czuje się zagubiona we współczesnym świecie. Może to nie jest dobre porównanie, ale trochę z boku przypatruję się szaleństwu, jakim jest (gra) "Polowanie na Pokemony". To jest próba ucieczki od współczesności, od problemów, choć młodzi ludzie nie sięgają po tak drastyczne metody manifestacji swoich postaw - zaznaczył. Podał też przykład Hiszpanii, gdzie bezrobocie wśród młodych w wieku 18-25 lat sięga 50 proc. To znaczy, że część z nich nie widzi dla siebie perspektyw. W związku z tym jeżeli taka osoba jest słaba psychicznie i nie ma pomocy ani ze strony rodziny, ani też ze strony szkoły, państwa, otoczenia, to może jej niestety przyjść do głowy pomysł na zamanifestowanie swojej postawy, buntu również w tak drastyczny sposób - wyjaśnił.
Karolczak zasugerował, że być może psycholodzy powinni tłumaczyć młodym ludziom, jak próbować sobie radzić z trudnościami, stresem dnia codziennego. Po to, by nie zaświtała komuś taka myśl, że zademonstruje sprzeciw wobec rzeczywistości, bo czuje się niedoceniany przez cały świat, w tym głównie przez rodzinę. Jeżeli młody człowiek żyje w takim urojonym świecie, to może zrobić coś tak bardzo drastycznego, by cały świat go zauważył i popamiętał. I dlatego dochodzi do takich tragedii, jak w piątek w Monachium - podkreślił badacz. Odniósł się do przypuszczeń śledczych, że istniał związek między piątkowym atakiem w Monachium, a zamachem, którego pięć lat wcześniej dokonał w Norwegii Anders Breivik.
Można się doszukiwać takich paraleli, choć tak daleko bym nie szedł. Napastnik piątkowej strzelaniny był chory psychicznie, prawdopodobnie leczył się na depresję. W związku z tym być może nie zaświtała mu w głowie myśl, by dokonać swojego czynu 22 lipca, czyli w rocznicę zamachu dokonanego przez Breivika. Niestety nie da się już go przesłuchać. Jak wiemy nie zostawił listu pożegnalnego - powiedział. Być może policja będzie mogła znaleźć więcej informacji w jego notatkach w komputerze, które potwierdziłyby taką tezę. A być może taka teza została wysnuta po pierwszym przejrzeniu notatek komputerowych, że fascynowała go postać Breivika - dodał.
Ekspert zwrócił też uwagę na fakt, że sprawca włamał się do konta młodej kobiety na Facebooku i wysłał zaproszenie do McDonald's w centrum handlowym. Namawiał ludzi, by o godz. 16 w piątek przyszli do centrum handlowego Olympia. "Dam wam coś, jeśli tego będziecie chcieli, nie będzie to zbyt drogie" - napisał.
Padamy ofiarą postępu technologicznego. Z jednej strony media donosiły z euforią, że arabska wiosna została spowodowana tym, bo za pomocą komunikatorów można było się zwoływać na Plac Tahrir. To było ogłaszane jako triumf zdobyczy technologicznych. Okazuje się, że można również wykorzystać nowoczesne technologie do zbrodni - podkreślił Karolczak. Wiemy przecież, że różne grupy przestępcze, planując zbrodnię, porozumiewają się przez sieć internetową. Po raz pierwszy chyba mamy do czynienia z taką sytuacją, że ktoś, kto planuje zbrodnię, zaprasza (na Facebooku) ludzi o określonej godzinie do określonego miejsca, bo chce dokonać tam masakry. Gdyby ta informacja była utajniona, że w ten sposób sprawca zwabił w pułapkę jakąś liczbę młodych ludzi, to być może kolejni podobni jemu potencjalni sprawcy nie wykorzystaliby Facebooka do takich celów - zauważył.
(mn)