W amerykańskim stanie Indiana został w środę wykonany pierwszy od 2009 r. wyrok śmierci: stracony został poczwórny zabójca. Do egzekucji nie dopuszczono przedstawicieli mediów. "Rodzi to niepokojące pytania o to, czy urzędnicy państwowi są w stanie przeprowadzić egzekucję bez jej spartaczenia" - skomentowała organizacja Death Penalty Information Centre.
Egzekucję wykonano na 49-letnim mężczyźnie, który przebywał w celi śmierci od 1999 r. Skazano go za zastrzelenie brata, narzeczonego siostry oraz dwóch innych mężczyzn. Zarówno obrońcy, jak i rodzina straconego utrzymywali, że cierpi on na poważną chorobę psychiczną.
Do morderstw doszło, ponieważ zabójca miał wyprowadzić się z domu, w którym mieszkał z szykującą się do ślubu siostrą. Feralnego dnia obudziła go prowadzona na temat ślubu rozmowa. Wziął karabin, zszedł i zastrzelił obecnych na miejscu.
Egzekucji towarzyszą kontrowersje. W Indianie, podobnie jaki i wielu innych stanach, wyroki śmierci wykonywane są przez podanie kombinacji środków uśmiercających. Jak twierdzi Associated Press, od lat firmy farmaceutyczne odmawiają sprzedaży swoich produktów na potrzeby katów. Zmusiło to stany do poszukiwania preparatów w aptekach, które są w stanie wytworzyć wymagane środki na zamówienie odbiorcy. Niektóre z nich stosują łatwiej dostępne środki, które jednak zdaniem ekspertów mogą powodować silny ból.
Do egzekucji nie dopuszczono przedstawicieli mediów - na co pozwalają tylko dwa stany. Tymczasem, jak zwraca uwagę organizacja Death Penalty Information Centre, "obecne przy wykonaniu wyroku media dostarczają opinii publicznej niezależnych, bezpośrednich i opartych na faktach relacji z egzekucji".
"Decyzja o wykluczeniu dziennikarzy rodzi niepokojące pytania o to, czy urzędnicy państwowi są w stanie przeprowadzić egzekucję bez jej spartaczenia" - skomentowali działacze Death Penalty Information Centre.
Associated Press dąży do relacjonowania każdej egzekucji w USA, ponieważ opinia publiczna ma prawo do informacji o wszystkich etapach procesu karnego - także wówczas, gdy "sprawy nie toczą się zgodnie z planami rządu" - podkreśliła agencja. Sformalizowane informacje przekazywane przez zakłady penitencjarne są - jak twierdzi AP - "eufemizowane" i pozbawione drastycznych, choć istotnych, szczegółów.
Kris Cundiff, prawnik współpracujący z Komitetem Reporterów na rzecz Wolności Prasy, powiedział, że "obecność przy egzekucji mediów, czwartej władzy, która monitoruje i informuje opinię publiczną o faktach, ma kluczowe znaczenie".
Agencja AP przypomniała o sprawie z początku XX wieku, kiedy reporter nielegalnie stał się świadkiem wykonania wyroku przez powieszenia. Lina była zbyt długa, skazany uderzył w podłogę, strażnicy musieli podciągnąć linę i trzymać ją przez 14 minut nim więzień zmarł. Stan Minnesota zniósł karę śmierci pięć lat później.
Przed egzekucją w Indianie organizacje dziennikarskie zwróciły się do gubernatora stanu o dopuszczenie na miejsce reporterów. "Decyzja o przeprowadzeniu egzekucji jest najpoważniejszym pojedynczym aktem, w jakim może uczestniczyć państwo. Akt taki wymaga obecności bezstronnego świadka" - stwierdziły organizacje w bezskutecznym apelu.