Zamieszanie z ambasadorami źle wpływa na wszystkich - mówi Pawłowi Żuchowskiemu jeden z dyplomatów pracujących w strukturach MSZ poza Warszawą. Amerykański korespondent RMF FM rozmawiał z pracownikami Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Europie, Ameryce Północnej i Południowej. Z ich relacji poznał atmosferę panującą w placówkach.
Szef wie, że wcześniej czy później straci pracę, okopał się w gabinecie - relacjonował w rozmowie z korespondentem RMF FM jeden z pracowników dyplomacji. Nie jest skory do podejmowania decyzji, blokuje pracę. Spór na najwyższych szczeblach władzy odbija się na nas wszystkich - podkreślał.
Połowa roku w placówkach dyplomatycznych to tradycyjny czas zmian - zwłaszcza, jeżeli chodzi o tych, którzy mają dzieci. Trzeba zakończyć edukację w kraju, w którym się pracuje i myśleć o szkole w Polsce lub gdzieś indziej. W grę wchodzą też inne sprawy, jak choćby sprzedaż samochodu - tłumaczył RMF FM jeden z pracowników dyplomacji. Jak dodał, wielu z nich, wyjeżdżając na placówkę, wynajmuje swoje mieszkania w Polsce. Niektórym kończyła się kadencja, ale wystąpili o przedłużenie pobytu. Są tacy, którzy otrzymali jeszcze przed zmianami kierownictwa resortu wstępną zgodę, ale później wszystko zaczęło się zmieniać.
Jeden z konsuli był przekonany, że awansuje na stanowisko ambasadora i obejmie jedną z placówek na świecie - opowiadał korespondentowi RMF FM informator w MSZ. Osobiście wstawiał się za nim prezydent. Wkrótce wróci do Polski. Wszyscy zastanawiają się, czy to koniec jego kariery dyplomatycznej - relacjonował rozmówca Pawła Żuchowskiego.
Nic nie wiemy - przyznał jeden z dyplomatów pracujących poza granicami kraju. Obawia się on, że prezydent Andrzej Duda będzie blokował zmiany w placówkach dyplomatycznych do końca swojej kadencji, a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i tak ich dokona, obchodząc prezydencki sprzeciw. Taka sytuacja nie będzie jednak sprzyjać dobrej atmosferze pracy.
Zmian obawiają się też pracownicy w konsulatach, którzy z polityką mają najmniej wspólnego. Są od pomocy obywatelom RP poza granicami kraju.
Przedłużający się spór wpłynie na nas wszystkich - mówił RMF FM pracownik konsulatu w jednym z europejskich krajów. Prezydent nie bierze tego pod uwagę, tocząc wojnę z ministrem, który ma prawo dobrać sobie kadry - dodał inny urzędnik, pracujący w Ameryce Północnej. Staliśmy się zakładnikami politycznej potyczki i próby sił między Pałacem Prezydenckim a MSZ - podkreślił.
Czekamy na koniec tego sporu. Wielu z nas, na niższych szczeblach, to dyplomaci, którzy pracowali w strukturach resortu jeszcze przed "dobrą zmianą". Chcieliśmy wykonywać swoją pracę, rozwijać kariery w dyplomacji. Nadal chcemy służyć Państwu Polskiemu - zapewniał jeden z dyplomatów w rozmowie z RMF FM. Powoływano do struktur MSZ osoby, które nie powinny tam trafiać. Trafiały na wysokie stanowiska, bez pięcia się po ministerialnej drabince i zdobywania doświadczenia. Teraz stoją często na drodze do normalizacji sytuacji. Blokują tych, którzy chcą nadal wykonywać swoją pracę dla kraju - dodał.
Jeszcze rok temu liczyło się nazwisko i to, z jaką partią ktoś sympatyzuje lub kogo zna i na czyje wsparcie może liczyć. Nie patrzono na wiedzę, doświadczenie, znajomość sytuacji na świecie, w danym państwie, a nawet... znajomość języka kraju, gdzie miał pracować - podsumował rozmówca Pawła Żuchowskiego.
Z kolei dyplomata związany z - jak to sam określa "opcją prezydencką" - powiedział RMF FM, że "Sikorski nic nie zrobi bez zgody prezydenta". Prezydent udowodni mu, kto tu rządzi, choć wszyscy wiemy, że proponowane osoby na stanowiska, to ludzie, którzy sobie poradzą. Ale tu chodzi o osobiste ambicje prezydenta - prognozował.