W piątek wieczorem czasu lokalnego w Maroku doszło do bardzo silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8. Od tego czasu liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 2 tys. - co oznacza niemal dwa razy większą liczbę od sobotniego południa. To zły znak, wszak do najbardziej dotkniętych kataklizmem rejonów nie udało się jeszcze dotrzeć.
Ustalenie dokładnego zasięgu skutków trzęsienia ziemi zajmuje zwykle kilka dni lub tygodni, dlatego dynamika wzrostu liczby ofiar śmiertelnych jest dobrym wskaźnikiem tego, jak poważne było samo trzęsienie ziemi. W przypadku wstrząsu w Maroku tak gwałtowny wzrost liczby ofiar był raczej niespodziewany - pisze na X (dawniej Twitter) niemiecki geofizyk Jens Skapski, prowadzący konto "Erdbebennews".
Epicentrum trzęsienia ziemi znajdowało się w rejonie gór Atlas, gdzie żyją setki tysiące osób. Położone tam miejscowości zostały w dużej mierze zniszczone, a w niektórych przypadkach całkowicie odcięte od świata na skutek osuwisk.
W mediach społecznościowych opublikowano nagrania z powietrza, na których widać skalę katastrofy - ruiny mieszają się z nienaruszonymi budynkami. Wspomniane materiały łączy brak widocznej akcji poszukiwawczo-ratowniczej.