Rosyjscy ratownicy znieśli do wsi Tierieskoł ciało pierwszego z polskich wspinaczy, które wczoraj odnaleziono pod Elbrusem. Wkrótce ma zostać przetransportowane również ciało drugiego alpinisty. Ekipy poruszają się jednak na piechotę. Nie ma możliwości wykorzystania śmigłowca.
Wciąż trwają poszukiwania trzeciego zaginionego turysty. Jak powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM Kantemir Dawidow z północno-kaukaskiego oddziału Ministerstwa do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych, 16 ludzi przeczesuje obszar na wysokości ponad 5 tysięcy metrów pod szczytem.
To wyjątkowo trudne zadanie. Powierzchnia lodowca na Elbrusie jest ogromna. Ratownicy dosłownie każdy metr bardzo dokładnie obserwują. Ten człowiek mógł wpaść w lodową szczelinę, do tego w nocy było załamanie pogody i spadł śnieg - mówił.
Niestety, z powodu złej pogody nie można użyć śmigłowca. Ekipy poszukiwawcze poruszają się więc na piechotę.
Wczoraj odnaleziono ciała dwóch turystów i kurtkę trzeciego z poszukiwanych alpinistów. Polacy najprawdopodobniej wybrali się w góry Kaukazu za pośrednictwem prywatnej firmy, nie zgłaszali też swojej wyprawy do Polskiego Związku Alpinizmu.
MSZ na razie nie ujawnia ich tożsamości ani nawet miasta, z którego pochodzą. Z informacji służb konsularnych wynika, że Polacy zaginęli w niedzielę wieczorem.
Wszystko wskazuje na to, że trzej wspinacze odłączyli się od grupy, liczącej najprawdopodobniej w sumie 6 osób. Miało się to stać podczas schodzenia z góry. Ich towarzysze stracili z nimi kontakt i zaalarmowali służby.
(j., abs)