Były komisarz Unii Europejskiej ds. sprawiedliwości Didier Reynders jest na celowniku belgijskiej policji i sądu. Polityk jest podejrzewany o pranie brudnych pieniędzy. We wtorkowy wieczór służby przeszukały jego dwie nieruchomości.

O sprawie piszą belgijskie media. Jako pierwsze poinformowały o tym dziennik "Le Soir" i portal Follow the Money.

Didier Reynders został już przesłuchany. Policja przeszukała we wtorek wieczorem jego dom w luksusowej miejscowości Uccle na przedmieściach Brukseli oraz dom wakacyjny w Vissoul.

Loteria Narodowa miała służyć do prania pieniędzy

Były komisarz i były minister finansów oraz spraw zagranicznych Belgii podejrzewany jest o pranie brudnych pieniędzy za pośrednictwem Loterii Narodowej. Polityk przez prawie dekadę miał kupować losy na loterię o wartości od 1 do 100 euro, po czym przelewać ich wartość na swoje konto w Loterii Narodowej. Reynders jako minister finansów był odpowiedzialny za tę instytucję, ale nie nadzorował jej w czasie, gdy dochodzić miało do naruszeń.

Ze środków z jego konta loteryjnego - i za pieniądze w gotówce - Reynders miał uczestniczyć w grach loteryjnych, a wygraną, w formie już wypranych pieniędzy, przekazywać na swoje prywatne konto. Jak donoszą media, nie jest jasne, skąd Belg wziął pieniądze. Teraz będzie musiał udowodnić ich legalne pochodzenie.

O procederze doniosły Loteria Narodowa oraz belgijski urząd analityki finansowej (CTIF-CFI), który zbiera informacje o transakcjach potencjalnie związanych z praniem brudnych pieniędzy lub finansowaniem terroryzmu. Jak informuje na swojej stronie belgijska komisja ds. hazardu, jest to popularny sposób na pranie brudnych pieniędzy, nawet jeśli na początku straty są wyższe niż zyski.

Według CTIF-CFI podejrzane operacje finansowe Reyndersa opiewające na stosunkowo znaczną kwotę były dokonywane przez długi czas i rozpoczęły się jeszcze w czasie, kiedy Belg był aktywny w krajowej polityce.

Dochodzenie utrzymywane w tajemnicy

Jak ustaliły belgijskie media, prokuratura wszczęła dochodzenie wobec byłego komisarza jeszcze w 2023 r., ale było ono prowadzone w tajemnicy - do tego stopnia, że akta sprawy zostały udostępnione policji dopiero we wtorek. Prokuratura czekała z przeszukaniem domów polityka do zakończenia kadencji poprzedniej Komisji Europejskiej i wygaśnięcia immunitetu chroniącego Reyndersa.

Nastąpiło to w ubiegłą sobotę, a od niedzieli urzędowanie rozpoczęła nowa KE. W przeciwnym wypadku zgodę na postępowanie musiałoby wydać kolegium komisarzy oraz szefowa KE Ursula von der Leyen, co naraziłoby na szwank tajemnicę śledztwa.

Media spekulują, że sprawa może oznaczać koniec kariery politycznej Reyndersa. Belg przez wiele lat postrzegany był jako polityk wagi ciężkiej. W latach 1999-2011 pełnił funkcję ministra finansów, do 2019 r. był ministrem spraw zagranicznych, w poprzedniej KE był komisarzem ds. sprawiedliwości. Wręczając mu tekę w 2019 r., przewodnicząca KE poprosiła go o "zapewnienie przestrzegania praworządności w całej Unii".

Partia Reyndersa, Ruch Reformatorski (MR), nie nominowała go na drugą kadencję. Belgijską kandydatką została była szefowa MSZ Hadja Lahbib, od niedzieli komisarz ds. zarządzania kryzysowego. Reynders nie krył rozczarowania tą decyzją.

Według Follow the Money Reynders i jego wieloletni doradca Jean-Claude Fontinoy byli w przeszłości wielokrotnie oskarżani o korupcję i branie łapówek. Nigdy jednak nie było jednoznacznych dowodów przeciwko "teflonowemu Didierowi", jak polityk jest czasem nazywany w Belgii.

Reyndersowi, jako byłemu ministrowi, nadal przysługuje pewna ochrona: jeśli sędzia śledczy będzie chciał go aresztować lub skierować jego sprawę do sądu, wymagana będzie zgoda belgijskiego parlamentu.

Komisja reaguje

Komisja Europejska, ustami rzeczniczki Pauli Pinho, zapewniła, że nie wiedziała o śledztwie prowadzonym przeciwko byłemu komisarzowi.

Oczywiście, jeżeli belgijskie służby będą chciały z nami rozmawiać, pozostajemy do dyspozycji - powiedział w środę inny rzecznik instytucji. Potwierdził też, że zgodę na prowadzenie postępowania wobec urzędującego członka KE musi wydać kolegium komisarzy. Według "Le Soir" i Follow the Money właśnie ten wymóg sprawił, że belgijska prokuratura czekała z przeszukaniem domów Reyndersa do momentu, aż zakończy kadencję w KE.

Pinho nie odpowiedziała na pytanie, jak śledztwo prowadzone wobec byłego komisarza, który w KE odpowiadał za rządy prawa, wpłynie na reputację samej Komisji jako organu zabiegającego o utrzymanie praworządności w krajach członkowskich. W żaden sposób nie chcemy przesądzać wyników postępowania - podkreśliła.