Inaugurację prezydentury Donalda Trumpa z uwagą śledzą Brytyjczycy. Wielką Brytanię i USA zawsze łączyły szczególnie bliskie stosunki. Jak zauważają komentatorzy, to mogą być relacje pełne wyzwań i sprzeczności. Wprawdzie Donald Trump chwali Brytyjczyków za Brexit i obiecuje zawarcie korzystnych umów handlowych, jednak brak porozumienia w polityce zagranicznej obu krajów może zagłuszyć ten podziw.
Wielka Brytania jest oddanym członkiem NATO, Trump natomiast otwarcie podważa obecne zasady funkcjonowania sojuszu. Zachwyt jakim darzy rosyjskiego prezydenta, Władimira Putina, budzi w Londynie wyłącznie zdumienie. Donald Trump z pewnością też nie zapomniał, ze na początku ubiegłego roku brytyjski parlament debatował nad tym, czy zezwolić mu na wjazd do Zjednoczonego Królestwa. Powodem była jego wypowiedz, w której zapowiedział wprowadzenie podobnego zakazu muzułmanom starającym się o odwiedziny w Stanach Zjednoczonych.
Ważną osią przyszłych relacji będzie również stosunek obu krajów do poczynań Kremla na Ukrainie. Obojętny stosunek Donalda Trumpa w tej kwestii może znacznie skomplikować transatlantycki dialog miedzy dwoma stolicami.
Brytyjscy żołnierze szkolą obecnie armię ukraińską, a rząd Wielkiej Brytanii postrzega sytuację na wschodzie kraju, jako niezwykle niebezpieczną. Londyn był także głównym orędownikiem sankcji jakie narzucono na Rosję po nielegalnej aneksji Krymu.
Komentatorzy wskazują także na inny zapalny punkt w skali globalnej. Jest nim wciąż Syria. Donald Trump nie przedstawił dotychczas spójnej wizji, na podstawie której można by wysunąć tezę o roli jaką Stany Zjednoczone odegrają w przyszłości w tej części Bliskiego Wschodu. Jego sympatie wobec Rosji mogą okazać się w tym przypadku istotne.
Zdaniem obserwatorów, nie bez znaczenia dla przyszłych relacji Waszyngtonu z Londynem będą osobiste kontakty Donalda Trumpa z brytyjskimi politykami. Pierwszym jaki go odwiedził w Nowym Jorku był główny architekt Brexitu, Nigel Farage. Obaj panowie nie kryją wzajemnej sympatii, ale Farage nie sprawuje żadnej oficjalnej funkcji w brytyjskim rządzie i jest mało prawdopodobnym, by stało się to w przyszłości. Tymczasem premier Wielkeij Brytanii, Theresa May, wielokrotnie ostro krytykowała Trumpa, a ich osobowości pochodzą z dwóch przeciwległych biegunów, zarówno pod względem charakteru jak i politycznego doświadczenia. Przyszłe rozmowy prezydenta Stanów Zjednoczonych i brytyjskiej premier mogą się okazać co najmniej niezręczne.
(az)