Ameryka od trzech tygodni zadaje sobie pytanie czy można było zapobiec tragedii z 11 września. Pojawia się coraz więcej doniesień o błędach wywiadu, które uniemożliwiły wykrycie spisku. Najnowsze informacje wskazują, że FBI chciało jeszcze przed atakiem przeszukać dane w komputerze jednego z obecnie podejrzanych. Nie doszło jednak do tego.

Jak donosi w najnowszym wydaniu tygodnik "Newsweek" chodziło o komputer niejakiego Zachariasa Mussaui zatrzymanego jeszcze w sierpniu po tym, jak właścicieli szkoły pilotażu zaniepokoiła jego deklaracja, że nie chce trenować startów i lądowań, lecz tylko zwroty w powietrzu, najchętniej nad Nowym Jorkiem. Agenci FBI z Minneapolis na początku września zwrócili się o prawo przeszukania twardego dysku jego komputera, kiedy wywiad francuski przesłał już informacje o powiązaniach Massui z algierskimi terrorystami i jego prawdopodobnej podróży do Afganistanu. Departament Sprawiedliwości i władze FBI nie wydały jednak na to zgody. Kiedy dobrano się do komputera po atakach, dane na temat samolotów rolniczych, które tam znaleziono wywołały alarm. Teraz podejrzewa się, że być może zatrzymany miał być na pokładzie samolotu, który rozbił się w Pensylwanii. Jednego, którego porwało czterech a nie pięciu zamachowców. FBI pozostaje z pytaniem co by było gdyby - Massui milczy.

Tuż po zamachach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie, ze Stanów Zjednoczonych potajemnie wywieziono aż dwudziestu czterech członków rodziny Osamy bin Ladena - ujawnił ambasador Arabii Saudyjskiej w USA Bandar bin Sultan. Dodał, że większość krewnych bin Ladena studiowała w USA. Zostali wywiezieni z kraju przy współpracy FBI na prośbę króla Arabii Saudyjskiej, który podkreślał, że poza więzami krwi rodzina nie ma nic wspólnego z Osamą bin Ladenem i jego działalnością.

foto Archiwum RMF

10:05