"Powiem to tak jasno, jak tylko mogę: pozostanę w wyścigu i pokonam Donalda Trumpa" - oświadczył podczas wyborczego wiecu w Madison w stanie Wisconsin prezydent USA Joe Biden, dodając że nie ulegnie próbom "wypchnięcia" go z roli kandydata demokratów.
Niektórzy ludzie wydają się nie dbać o to, na kogo głosowaliście (...) starają się wypchnąć mnie z wyścigu. Pozwólcie, że powiem to tak jasno, jak tylko umiem: zostaję w wyścigu. Pokonam Donalda Trumpa, (...) Dawno temu nauczyłem się, że jeśli zostajesz powalony na ziemię, to podnosisz się - mówił Biden podczas pierwszego od tygodnia wiecu wyborczego w kluczowym stanie Wisconsin.
W energicznym i pełnym pasji, lecz czytanym z telepromptera przemówieniu Biden kilkakrotnie odnosił się do swojego słabego występu w debacie z Donaldem Trumpem oraz swojego wieku. Stwierdził jednak, że nie pozwoli, by 90-minutowa debata przesłoniła jego osiągnięcia poprzednich 3,5 lat.
Pewnie zauważyliście wiele dyskusji na temat mojego wieku. Wiem, że wyglądam na 40 lat - żartował Biden. Nie byłem zbyt stary, by stworzyć ponad 15 milionów miejsc pracy - dodał, wymieniając listę swoich osiągnięć.
Prezydent przestrzegał też przed zagrożeniem związanym z Donaldem Trumpem, twierdząc, że ma on moralność "ulicznego kota". Z kolei po niedawnym orzeczeniu Sądu Najwyższego przyznającym prezydentom "absolutny immunitet", będzie on ponad prawem, a jedynym ograniczeniem dla władzy prezydenta będzie jego charakter.
Trump może wyeliminować swoich przeciwników, fizycznie ich wyeliminować, może brać łapówki, może przewodzić puczowi i być chronionym (...) to wszystko według Sądu Najwyższego. Gdzie do cholery jesteśmy? On naprawdę może zostać dyktatorem od pierwszego dnia, jak obiecywał - mówił Biden, odnosząc się do wypowiedzi Trumpa o tym, że "będzie dyktatorem tylko pierwszego dnia".
Mimo energicznego wystąpienia, Biden nie uniknął drobnych przejęzyczeń, a w jednym momencie - mówiąc o przytaczanych przez byłych współpracowników Trumpa zniewagach byłego prezydenta wobec weteranów - zatrzymał się, powstrzymując się przed powiedzeniem "czegoś, czego nie powinien mówić".
Przemówienie prezydenta Bidena było jak dotąd jego najmocniejszą deklaracją, że nie zamierza wycofywać się z ubiegania o reelekcję, ale zarazem przyznaniem, że jest pod presją, żeby to zrobił.
Jak dotąd tylko niewielu polityków demokratów zdecydowało się wezwać prezydenta do publicznego wycofania się z wyborów, ale według "Washington Post", szef senackiej komisji ds. wywiadu Mark Warner stara się namówić grupę senatorów partii, by poprosili prezydenta o zakończenie kandydatury.
Biuro Warnera nie potwierdziło ani nie zaprzeczyło tym doniesieniom. Jego rzeczniczka oświadczyła jednak, że polityk "uważa, że to są kluczowe dni dla kampanii prezydenta i jasno przekazał to Białemu Domowi".