Prezydent Joe Biden nocą z soboty na niedzielę wciąż planował wziąć udział w jesiennych wyborach prezydenckich. W niedzielę po południu zszokował wielu swoich współpracowników, informując ich o rezygnacji z uczestnictwa w wyścigu - podała agencja Reutera, powołując się na źródła bliskie Białego Domu.

"W nocy przesłanie było takie, żeby wszystko kontynuować, cała naprzód" - przekazało jedno ze źródeł, prosząc o anonimowość. "Około godz. 13.45 dzisiaj prezydent powiedział swojemu zespołowi wyższego szczebla, że zmienił zdanie" - dodał rozmówca agencji.

Biden dochodził do tej decyzji przez 48 godzin, analizując dane i sondaże, z których wynikało, że jego wygrana jest w dużym stopniu nieosiągalna - poinformowały dwa źródła. Męczył się z podjęciem tej decyzji, ale kiedy już się zdecydował, zaczął działać szybko - powiedział wysoki rangą przedstawiciel Białego Domu.

Przed ogłoszeniem swojej decyzji w niedzielę Biden rozmawiał wiele razy z wiceprezydent Kamalą Harris.

Tuż przed godziną 13.45 Biden, który od środy przebywa w domu w Rehoboth Beach w Delaware w związku z zakażeniem koronawirusem, zwołał współpracowników na telekonferencję. Poinformował ich o swojej decyzji, odczytując list, który wkrótce opublikował.

"Przeczytał nam list i chciał, byśmy zrozumieli jego tok rozumowania. Powiedział, że bił się z (tą decyzją) przez ostatnich 48 godzin" - przekazało źródło.