Filmik z zataczającym się polskim dyplomatą z Mińska został w niedzielę pokazany w głównym wydaniu wieczornych wiadomości w państwowej telewizji białoruskiej. Nagranie w grudniu trafiło do internetu.
Podczas prawie 6-minutowej, utrzymanej w prześmiewczym tonie relacji o - jak to określił prezenter wiadomości - "nieudanej próbie przezwyciężenia siły grawitacji i niemal swobodnym opadaniu ciała dyplomaty" podano jego imię i nazwisko. Podkreślano, że Witold Misiak odpowiadał za bezpieczeństwo w ambasadzie Polski w Mińsku.
W telewizji poinformowano, że od 23 grudnia, kiedy to filmik trafił do sieci, obejrzało go ponad 110 tys. osób i "stał się hitem" w polskim internecie. Przytoczono też liczne komentarze internautów.
Pracownik wydziału politycznego ambasady RP Witold Misiak został pod koniec grudnia odwołany z placówki w Mińsku. Rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział, że sam filmik jest prawdopodobnie prawdziwy, choć ewidentnie montowany. Dodał, że umieszczone pod tym filmem napisy są w zasadzie w całości nieprawdziwe.
Jak pisała "Gazeta Wyborcza", 13 grudnia Misiak był w mińskim lokalu na kolacji z dyplomatami z różnych krajów. Według gazety scena z restauracji jest prawdziwa, a Misiak nie zaprzecza, że to on jest na nagraniu. Ale - zaznacza dziennik - Misiak twierdzi, że podczas kolacji wsypano mu coś do kieliszka, co wzmocniło działanie alkoholu do tego stopnia, że stracił kontrolę.
Filmikowi w internecie towarzyszy tekst, w którym napisano m.in., że polski dyplomata wdał się w bójkę i "stracił służbowe dokumenty" oraz "przeznaczony dla rozmów tajnych telefon Blackberry" (pod koniec grudnia zaprzeczył temu polski MSZ). W tekście są błędy i rusycyzmy. Według "GW" film jest prawdopodobnie kolejną próbą zdyskredytowania polskiej dyplomacji przez białoruskie służby specjalne.
Białoruskie KGB oświadczyło, że nie ma nic wspólnego z incydentem z udziałem Misiaka.