Były premier Czech Mirek Topolanek przyznał, że to on został sfotografowany w negliżu w rezydencji premiera Włoch Silvio Berlusconiego na Sardynii. Upiera się jednak, że opublikowane zdjęcie z jego osobą jest fotomontażem.
Słowa Topolanka przytaczają w sobotę włoskie gazety w obszernych artykułach na temat burzy, jaką wywołała publikacja fotografii w hiszpańskim dzienniku "El Pais" i ich przedruk na łamach "La Repubblica". Na zdjęciach widać roznegliżowane dziewczęta, a także samego Berlusconiego spacerującego po parku posiadłości z kobietą oraz w towarzystwie gości.
Prasa włoska przypomina, że gdy przed tygodniem podano informację o siedmiuset zdjęciach, wykonanych z ukrycia na terenie należącej do Berlusconiego posiadłości Villa Certosa, Topolanek dementował doniesienia, jakoby mógł zostać na nich uwieczniony w kłopotliwej sytuacji.
Zdjęcia, o których mówi włoska prasa, nie istnieją - zapewniał w środę były czeski premier. W piątek natomiast zobaczywszy wydanie "El Pais" potwierdził, że to on. Zaznaczył jednak, że fotografia została zmanipulowana, nie jest autentyczna. Bardzo ciężko będzie udowodnić, że to fotomontaż - przyznał jednak. Podkreślił też, że nie przebywał w willi włoskiego premiera w towarzystwie obcych kobiet.
Kilka zdjęć ze zbioru około 700 wykonanych przez fotografa z Sardynii dotarło do prasy, choć prokuratura na wniosek Silvio Berlusconiego nakazała ich konfiskatę.