Prezydent Francji skrytykował działania amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości przeciwko Romanowi Polańskiemu. Nicolas Sarkozy zasugerował jednak, że zbyt emocjonalne protesty francuskiego ministra kultury przeciwko aresztowaniu reżysera były błędem.
Rozumiem, że waga oskarżeń przeciwko Polańskiemu szokuje. Dodam jednak, że orzekanie po 32 latach od tamtych wydarzeń, nie jest dobrym sposobem wymierzania sprawiedliwości - oświadczył Sarkozy w wywiadzie opublikowanym na stronach internetowych dziennika „Le Figaro”.
Prezydent jednocześnie dał do zrozumienia, że zbyt ostre protesty ministra kultury Frederica Mitteranda były również niewłaściwe. Nawiązując do afery kontrowersyjnej, autobiograficznej książki tego ministra pt. „Złe życie”, w której przyznaje się on do korzystania z płatnych usług seksualnych „chłopców” w Tajlandii, Sarkozy zasugerował, że chodziło o wyznania homoseksualisty, a nie pedofila. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM Marka Gładysza:
Roman Polański został aresztowany 26 września w Zurychu, gdzie przyleciał, by odebrać nagrodę na odbywającym się w tym mieście festiwalu filmowym. Wymiar sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-latkę. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem rozpoczętego przeciwko niemu postępowania karnego reżyser wyjechał do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.