Niemcy po 3 tygodniach od wyborów parlamentarnych mają w końcu kanclerza - nominację po raz pierwszy w historii otrzymała kobieta Angela Merkel - szefowa chrześcijańskiej demokracji.
W Berlinie trwają jeszcze ostatnie rozmowy socjaldemokratów z chadekami na temat przyszłego rządu. Wydaje się jednak, że podział stanowisk jest bardzo sprawiedliwy - kanclerzem będzie osoba, której życzyli sobie chadecy, ale wiele strategicznych ministerstw obejmą socjaldemokraci, w tym resort spraw zagranicznych, pracy, sprawiedliwości czy tez transportu. Nazwiska przyszłych ministrów nie są znane, mówi się jedynie o bawarskim premierze. Edmund Stoiber ma być przyszłym ministrem gospodarki.
Pat w sprawie powstania niemieckiego rządu trwał od 18 września. W wyborach do Bundestagu partie chadeckie CDU/CSU zdobyły 35,2 proc. głosów, a SPD 34,2 proc. Chadecy mają w nowym parlamencie o cztery głosy więcej (226) niż socjaldemokraci (222). Wyniki wyborów nie pozwoliły na utworzenie preferowanej przez CDU/CSU koalicji z FDP, ani też na kontynuowanie dotychczasowego sojuszu SPD-Zieloni.
Wczoraj liderzy CDU/CSU i SPD 3,5 godziny dyskutowali o spornych kwestiach, głównie o fotelu kanclerza. CDU i CSU uważają, że jako najsilniejszy klub mają prawo do obsadzenia stanowiska szefa rządu. SPD twierdzi natomiast, że partie chadeckie należy traktować oddzielnie i że to socjaldemokraci są największą partią z prawem nominowania kanclerza.
To prawdopodobnie ambicje obecnego kanclerza, Gerharda Schrödera, utrudniały porozumienie. To właśnie lider SPD doprowadził do przedterminowych wyborów, licząc na to, że wygra wybory i po raz trzeci zostanie szefem rządu.