Afganistan od ponad 20 lat ogarnięty jest wojną. Na terenach zajętych przez Sojusz Północny, w bezpośredniej bliskości linii frontu jest od kilku dni nasz specjalny korespondent Piotr Sadziński. Jak wygląda życie takiego miasteczka tuż obok pierwszej linii frontu? O tym donosi nasz reporter, który do dotarł do Dżabalasaraż pod Kabulem.

Ludzie w miarę możliwości starają się żyć normalnie. Pracują w polu, handlują na bazarze czy prowadzą warsztaty naprawcze tak, jakby starali się zapomnieć, że tuż obok toczy się wojna. Nasz reporter dziś odwiedził nawet miejscową szkołę podstawową dla chłopców. Jej budynek został jednak niemal kompletnie zniszczony przez Talibów. Nie ma ławek, krzeseł, okien, a w większości pomieszczeń nie ma nawet dachu. Dzieci siedzą więc na ziemi lub na przyniesionych kamieniach. Ich jedyne przybory to mocno wygniecione zeszyty i kawałek ołówka. Nikogo tam jednak nie trzeba namawiać do nauki. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że ich jedyną szansą jest wykształcenie.

Organizacje humanitarne alarmują, że sytuacja mieszkańców Afganistanu staje się coraz bardziej dramatyczna. Brakuje żywności i lekarstw dla setek tysięcy osób. Na północy na bazarach można kupić żywność. Są owoce, jest ryż i mak ale ceny są bardzo wysokie, nawet dla Europejczyków. Większość mieszkańców Afganistanu robi zakupy właściwie tylko od święta. Także zagraniczni dziennikarze są w trudnej sytuacji. Na wszystko położyło rękę MSZ, które pobyt żurnalistów w tym kraju traktuje jak dodatkowe źródło dochodu. Np. za trzyosobowy pokój bez prądu, wody, toalety ze spaniem na podłodze trzeba zapłacić 75 dolarów za noc.

12:20