Prawie 50 osób zostało postrzelonych a 7 nie żyje. To krwawy bilans długiego weekendu w Chicago. W USA w poniedziałek przypadało Labor Day, czyli święto pracy. Niestety w Chicago znów doszło do wielu strzelanin.
Poszkodowani mają od 13 do 63 lat. Najmłodsza ofiara śmiertelna ma 18 lat.
Ofiarami w tym amerykańskim mieście coraz częściej stają się przypadkowe osoby. Strzały padają w ciągu dnia. W niedzielę około 13:30 idący chodnikiem 13-letni chłopiec nagle usłyszał strzał i poczuł ból w kolanie. Został postrzelony. Zabrano go do szpitala, jego stan jest dobry. Policja próbuje ustalić okoliczności zdarzenia i sprawcę.
Chicago od lat nie może sobie poradzić z falą przemocy. Uruchamiane są specjalne programy, na ulice wysłane dodatkowe patrole policji. Walki gangów z przedmieść przenoszą się również do centrum miasta.
Policja w Chicago podkreśla, że mimo krwawej statystyki świątecznego weekendu Labor Day liczba morderstw w Chicago do 28 sierpnia spadła o 16 procent w porównaniu do tego samego okresu w ubiegłym roku. Dane policji jednak nie przekonują mieszkańców. Według różnych badań mniej niż jedna czwarta mieszkańców Wietrznego Miasta czuje się w nim bezpiecznie, a mniej niż jedna trzecia czuje się bezpiecznie we własnych dzielnicach.