26-letni Niemiec został skazany na trzy lata więzienia za zabicie matki będącej od siedmiu lat w stanie śpiączki. Kobieta udusiła się po tym jak syn usunął rurkę z wprowadzonego do tchawicy urządzenia do oddychania.
Poszukiwanie sprawiedliwego wyroku było bardzo trudne. Orzeczenie dotyczyło nieszczęścia - powiedział w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Ralf-Michael Polomski.
48-letnia kobieta doznała ciężkich obrażeń mózgu po tym, jak spadła z konia. Od tego czasu była nieprzytomna, nie było z nią żadnego kontaktu i bardzo cierpiała. Przy ogłaszaniu wyroku sędzia podkreślił, że psychiczne i finansowe następstwa tej sytuacji dla rodziny były "trudne do udźwignięcia". Miał jednak wątpliwości, że synowi wolno było wziąć "sprawę we własne ręce".
Oskarżony przyjął wyrok 3 lat więzienia z kamienną twarzą i odmówił komentarzy. Zeznając na początku procesu, powiedział, że chciał "zbawić matkę". Bolało mnie, że mama jest w takim stanie, a ja nie mogę nic na to poradzić - tłumaczył.
Zdaniem sądu syn nie dokonał eutanazji, gdyż kobieta, choć pozbawiona świadomości, mogła żyć jeszcze przez wiele lat. Nie było to również zwykłe zaprzestanie leczenia w celu skrócenia cierpień, które nie podlega karze.
Sędziowie znaleźli jednak okoliczności łagodzące. Przed wydaniem wyroku odwiedzili ośrodek opieki dla nieuleczalnie chorych. Los pacjentów oraz ich rodzin bardzo ich poruszył. Miesięczny koszt opieki nad pacjentem wynosi często nawet kilka tysięcy euro. Konieczna jest solidarność ze strony państwa i społeczeństwa - powiedział Polomski.
Nie zdecydowali się więc na zawieszenie kary, gdyż oskarżony zaplanował czyn, zdając sobie sprawę, że podlega on karze. W razie wątpliwości należy chronić życie, które jest wartością najwyższą - podkreślił sędzia.