Jeśli doszło do wycieku nazwisk z IPN, sprawą powinna się zająć prokuratura - tak minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro komentuje publikacje w mediach pierwszych nazwisk ze słynnej „listy 500”. Znaleźli się na niej mieli m.in. Aleksander Kwaśniewski, Jacek Piechota i Zbigniew Siemiątkowski.
Czy był wyciek, czy nie o tym wie wyłącznie prezes Instytutu Pamięci Narodowej. - powiedział Zbigniew Ziobro. Wcześniej szef IPN zapewniał, że z Instytutu Pamięci Narodowej "nie wyciekły żadne katalogi".
Nazwiska, które się dotąd pojawiły mogą być po prostu kompilacją danych powszechnie już znanych. Wszystkie osoby, które według nieoficjalnych informacji, pojawiły się na liście Kurtyki, miały takie czy inne problemy lustracyjne.
Zapewne dlatego prezes IPN mówi, że ich wymienianie to spekulacja, a nie dowód wiedzy: Słowo spekulacja uznałbym za trafne. Powiedziałby też ewentualnie, że być może macie państwo do czynienia ze źródłem nieco niepewnym. Tutaj bym postawił kropkę. W czasie spotkania z dziennikarzami Kurtyka często stawiał kropkę. Zazwyczaj po zdaniu „katalog nie wyciekł z IPN”, które było odpowiedzią na większość pytań, zwłaszcza pytań o nazwiska z listy.
Na razie twardego dowodu na to, że IPN jest nieszczelny nie ma. Będzie, jeśli do mediów dostaną się informacje o osobach, u których w kontekście lustracji i problemów z nią związanych nigdy o tym nie mówiono.