Palestyńczycy i Izraelczycy mają czas do jutra, aby ustosunkować się do najnowszych amerykańskich propozycji pokojowych, przedstawionych w Waszyngtonie przez odchodzącego z urzędu Billa Clintona.
Plan przewiduje, że Izrael przekaże Palestyńczykom 95 procent terytoriów okupowanych. Pozostałe obszary, zamieszkane przez osadników żydowskich nadal byłyby zarządzane przez Izraelczyków. Jerozolimę podzielono by tak, że święte meczety na wzgórzu świątynnym znalazłyby się pod kontrolą palestyńską. Jednak Izraelczycy nadal mieliby prawo swobodnego wstępu do swoich sanktuariów w tym miejscu. Premier Izraela Ehud Barak oświadczył, że jego kraj gotów jest przyjąć bez żadnych zmian bliskowschodni plan pokojowy prezydenta USA Billa Clintona, jeśli i Palestyńczycy postąpią tak samo. Natomiast dzisiaj znowu doszło do ostrej strzelaniny między Palestyńczykami i żołnierzami izraelskimi w pobliżu miasta Nablus na Zachodnim Brzegu Jordanu. Do incydentu doszło w nocy, kiedy Palestyńczycy otworzyli ogień do pobliskiego osiedla żydowskiego.
Oddziały izraelskie odpowiedziały ogniem z ciężkich karabinów maszynowych i strzelanina trwała nadal w godzinach rannych we wtorek. Rozszerzyła się ona na północną i południową część Nablusu. Co najmniej cztery domy zostały uszkodzone. Na razie brak doniesień o ofiarach w ludziach. Potyczka zbrojna była jedną z najzaciętszych w okresie świąt Bożego Narodzenia, które upłynęły dotychczas względnie spokojnie w porównaniu z trzema poprzednimi miesiącami stosowania przemocy na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy. Jej ofiarami padły co najmniej 343 osoby, w zdecydowanej większości Palestyńczycy.
Kompromisowe propozycje wysunięte przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona wcale nie usuwają przeszkód stojących na drodze do pokoju na Bliskim Wschodzie - oznajmił palestyński przywódca Jaser Arafat. Izrael gotów jest przyjąć plan Clintona. Arafat dodał także, że Palestyńczycy muszą szczegółowo przestudiować propozycje amerykańskiego przywódcy zanim zajmą jakiekolwiek stanowisko. Podkreślił również, że niektóre z propozycji nie zostały zmienione od czasu Camp David, a wtedy Palestyńczycy je odrzucili. Tymczasem izraelskie źródła rządowe uważają, że od razu po świętach zostaną wznowione rozmowy z Palestyńczykami w Waszyngtonie. Rząd w Jerozolimie potwierdził też, że do środy prezydent Clinton ma zdecydować, czy zaprosić na osobne rozmowy do Białego Domu premiera Izraela Ehuda Baraka i palestyńskiego przywódcę Jasera Arafata. Premier Barak spotkał się dziś w nocy z szefem dyplomacji Szlomo Ben Amim, który uczestniczył w ostatnich rozmowach z Palestyńczykami.
Jednak opozycja izraelska uważa, że pozbawiony większości w Knesecie Barak, nie ma prawa negocjować żadnych układów. Według najnowszych sondaży 53 procent Izraelczyków nie zgadza się na kompromis proponowany przez Clintona. Tymczasem w tym roku na Bliskim Wschodzie ciężko dopatrzeć się świątecznej radosnej atmosfery. W Betlejem, gdzie powinno być najradośniej, na ulicach jest pusto. Przyjechało mało pielgrzymów i turystów. Jak tłumaczy palestyński ksiądz Manuel Musalam tegoroczne święta upływają pod znakiem rozlewu krwi: "To święta pełne strachu, pełne głodu, pragnienia. Pełne śmierci, bólu, płaczu i desperacji. Strach króluje. Jak w takich warunkach można się cieszyć?"
Jak poinformował izraelski rząd między Zachodnim Brzegiem Jordanu a Izraelem została rozpoczęta budowa ogrodzenia granicznego. Ogrodzenie, które będzie się rozciągać na długości 70 kilometrów ma kosztować około 25 milionów dolarów. Ta dosyć niespodziewana zapowiedź o rozpoczęciu jego budowy może oznaczać, że negocjatorzy Izraela i Autonomii posunęli się już dosyć daleko w ustalaniu ostatecznych granic przyszłego państwa palestyńskiego. Oficjalne źródła izraelskie twierdzą, że budowa ogrodzenia nie ma żadnych odniesień politycznych. Chodzi o to aby uniemożliwić wreszcie masowe kradzieże samochodów do Autonomii i jednocześnie zamknąć drogę do Izraela terrorystom podstawiającym auta-pułapki - powiedział wiceminister obrony. Wszystkie te przesłanki istnieją oczywiście od dawna mimo to żaden rząd izraelski nie podejmował dotąd budowy ogrodzenia. Działo się tak dlatego, że nie chciano wyznaczać przyszłych granic Palestyny. Tak więc coś wyraźnie zaczyna się zmieniać. Pytanie tylko czy Barak sam chce wytyczać granice czy też ma już zgodę Arafata.
foto EPA
17:20