Politycy na wyprzódki deklarują pomoc dla ściganego przez komornika Jana Rokitę. Kraków, Bruksela, Europarlament, Sejm... Wszyscy debatują o tym, jak pomóc perugiańskiemu wygnańcowi.
Fantazyjny biały kaszkiecik, równie biała koszula, piękne słońce Umbrii, cyprysy w tle... Takim zaprezentował się Polsce (via TVN24) Jan Rokita. Narzekanie przy tym na ciężką dolę, ściganego politycznie i komorniczo-bankruta, nie do końca współgrało z uroczymi widokami, ale i tak politycy się wzruszyli. I zaczęli debatować nad Wielką Narodową Zrzutą na Janka.
Problem w tym, że legalność takiej zbiórki stoi pod znakiem zapytania. Wszystko przez kodeks wykroczeń, który grozi aresztem tym, którzy organizują publiczną zbiórkę na uiszczenie grzywny (Art. 57. § 1Kto organizuje lub przeprowadza publiczną zbiórkę ofiar na uiszczenie grzywny orzeczonej za przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie lub wykroczenie skarbowe albo nie będąc osobą najbliższą dla skazanego lub ukaranego uiszcza za niego grzywnę lub ofiarowuje mu albo osobie dla niego najbliższej pieniądze na ten cel, podlega karze aresztu albo grzywny).
Co prawda - tu rzecz nie w grzywnie a w zadośćuczynieniu i pokryciu kosztów przeprosin, ale wątpliwości prawnych to do końca nie rozprasza. Liczni zbiórko-pomysłodawcy głowią się więc teraz nad tym, w jaką bezpieczną formułę można by zbiórkę ubrać. Najpopularniejszy jest pomysł utworzenia specjalnego konta i wpłacania nań darowizn - ale tu z kolei trzeba uważać by nie narazić się fiskusowi. Ponieważ ofiarodawcy nie należą do najbliższych pana Jana, wysokość ich datków musi być ograniczona, inaczej będzie trzeba zapłacić od nich podatek.
Wszystko to jednak dobrze Rokicie wróży. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie musiał odrywać się od uroków ziemi umbryjskiej, a i tak zaspokoi nienasyconego komornika.
A na koniec poważnie. 350 tysięcy za słowa o "nikczemnym prokuratorze" wydają mi się zbyt dużą sankcją. Konrad Kornatowski nie poniósł z powodu ich wygłoszenia żadnych wymiernych strat- jego odwołanie ze stanowiska nie miało z wypowiedzią Rokity nic wspólnego. Dlatego uważam, że w takich sytuacjach sądy powinny być nieco bardziej wstrzemięźliwe w finansowym obciążaniu skazanych polityków. Bo karę za nadmierną prędkość słów i oskarżeń powinni ponosić, ale czynienie z nich dziadów proszalnych i bankrutów nie ma większego sensu.