Według ostatnich doniesień wybuch, do której doszło w północnym Izraelu, był zamachem. Zginęły dwie osoby - Palestyńczyk i Izraelczyk. Wcześniej pojawiły się informacje, że w wyniku eksplozji zginęli dwaj palestyńscy terroryści. Izraelska policja ustaliła jednak, że był to samobójczy zamach Palestyńczyka.
Mieszkaniec jednego z kibuców, który jechał samochodem, zauważył idącego pieszo Palestyńczyka. Zatrzymał się przy nim. Wtedy samobójca zdetonował ładunek wybuchowy. Tym samym po raz kolejny naruszone zostało zawieszenie broni, które Palestyńczycy zawarli z Izraelem pod koniec września. Jednak izraelski minister spraw zagranicznych Szimon Peres - w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Bild am Sonntag" - stwierdził, że jest pewny, iż wkrótce dojdzie do pokoju między Izraelem a Palestyńczykami. Uzależnia to jednak od wysiłków przywódcy Palestyńczyków Jasera Arafata. Peres w "Bild am Sonntag" stwierdził, że należy dojść do historycznego kompromisu i utworzyć niezależne Państwo Palestyńskie. Izraelski polityk podkreśla, że jako polityk zobowiązany jest do stworzenia szansy na pokój między Izraelem a Palestyną. Izrael szuka pokoju, podkreśla Peres. Jedyną drogą jest właśnie niezależność Palestyny. Izraelski szef dyplomacji uznał też, że niekwestionowanym przywódcą Palestyńczyków jest Arafat. Powinien on już teraz powinien ograniczyć pole działania członkom Hamasu i Dżihadu, gdyż mogą one doprowadzić do kolejnych zamachów, a tym samym do wojny. Dotychczasowe działania były bezskuteczne. „Arafat, któremu przekazano listę 108 najgroźniejszych terrorystów zlekceważył nasze wysiłki, nie stawiając tych osób przed sądem” – podkreśla Peres. Nawiązując do światowego terroryzmu, izraelski minister twierdzi, że trzeba wzmocnić wysiłki i uwolnić cały świat od tego obłędu.
17:20