Zbigniew Sobotka zrzekł się immunitetu poselskiego. Były wiceszef MSWiA jest kolejną osobą zamieszaną w aferę starachowicką. Prokuratura będzie mogła postawić mu zarzuty - chodzi o przekazanie informacji o planowanej akcji CBŚ i narażenia życia policjantów.

Sobotka zaczął swoje wystąpienie bardzo emocjonalnie: Z ciężkim sercem staję dziś przed Wysoką Izbą - mówił. Potem przez kilkanaście minut, drżącym, załamującym się głosem przekonywał, że jest niewinny, a w całą sprawę go „wmontowano”.

Były wiceminister punkt po punkcie podważał wartość dowodów zebranych przez prokuratorów w Kielcach. Twierdził, że wszystkie są poszlakowe i nie mają żadnej wartości. Jednym z takich dowodów jest nagranie rozmowy telefonicznej posła Andrzeja Jagiełły z aresztowanym później samorządowcem. Jagiełło podał w niej nazwisko Sobotki jako głównego informatora.

Prokuratura ma też inne dowody wskazujące, że podczas spotkania w siedzibie SLD przy ulicy Rozbrat Sobotka uprzedził posła Długosza o planowanej akcji CBŚ: Jeżeli takie są zarzuty i dowody prokuratury, to cała sprawa jest zarówno śmieszna, jak i tragiczna - mówił z trybuny sejmowej polityk SLD. Sobotka wielokrotnie podkreślał, że jest niewinny, a zrzeka się immunitetu, by to udowodnić.

Według szefa Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich Wacława Martyniuka, jedynym faktycznym dowodem na udział Zbigniewa Sobotki w całej aferze jest kaseta z nagraną rozmową posła Jagiełły; reszta to poszlaki.

Posłuchaj także relacji reporterki RMF Miry Skórki:

06:05