Prokuratura wojskowa postawiła zarzut dezercji szyfrantowi wywiadu wojskowego Stefanowi Z. Śledztwo w najbliższych dniach będzie jednak zawieszone, ponieważ szyfranta nie można przesłuchać. 52-letni mężczyzna zniknął 12 kwietnia 2009 roku. Te zarzuty oznaczają, że służby kompletnie nie wiedzą, co dzieje się z szyfrantem - komentował w rozmowie z reporterem RMF FM gen. Marek Dukaczewski.
To, czy szyfrant Stefan Z. żyje, nie ma żadnego wpływu na decyzję o postawieniu mu zarzutu - wyjaśnił wiceszef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie Ireneusz Szeląg. Śledztwo od początku było prowadzone właśnie w kierunku dezercji. Jak mówił Szeląg, zarzuty postawiono w oparciu o zebrany materiał dowodowy. Nie chciał jednak ujawnić - zasłaniając się tajemnicą postępowania - czy potwierdzono, że szyfrant żyje. To czy teraz żyje, czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Liczy się jego zamiar w chwili popełnienia czynu - mówił Szeląg.
Z. prawie rok temu wyszedł ze swojego mieszkania na warszawskim Gocławiu i od tamtej pory nie dał znaku życia: ani rodzinie, ani pracodawcom, ani nikomu innemu.
Chorąży od 20 lat pracował w służbach wojskowych - w tym jako kontakt zagraniczny na placówkach dyplomatycznych, między innymi na Bałkanach. Zajmował się szyfrowaniem depesz krążących między centralą Służby Wywiadu Wojskowego a zagranicznymi placówkami.
Te zarzuty oznaczają, że służby kompletnie nie wiedzą, co dzieje się z zaginionym szyfrantem - tak postawienie zarzutów Stefanowi Z. ocenił w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą były szef WSI Marek Dukaczewski. Zarzut oznacza, że nie ma wiedzy o tym, że chorąży nie żyje - nie wiadomo, gdzie jest. (…) Żołnierz nie stawił się do pracy, w przypadku wojska niestawienie się do pracy przez tak długi czas oznacza, że należy wszcząć śledztwo w sprawie dezercji. Gdyby prokuratura wydała oświadczenie dzisiaj, że postanowiła postawić zarzut zbrodni szpiegostwa, wtedy mielibyśmy sprawę jasną - że prokuratura powzięła informacje, że chorąży mógł współpracować z obcym wywiadem i znajduje się teraz pod opieką tego wywiadu. Natomiast zarzut podejrzenia przestępstwa dezercji w mojej ocenie oznacza wyłącznie to, że nikt nie wie w tej chwili, co dzieje się z panem chorążym - mówił Dukaczewski. Były szef WSI nie wykluczył jednak, że szyfrant mógł stać się przypadkową ofiarą przestępstwa i nie żyje.
To tylko gest formalny, z którego nie można wywnioskować, co się dzieje z szyfrantem - ocenił natomiast działania prokuratury Zbigniew Wassermann z sejmowej speckomisji. Gdyby było tak, że przedstawiono by mu zarzut np. szpiegostwa, to wtedy wiedzielibyśmy, że nie ma go w kraju, funkcjonuje w takim obszarze, w którym jego wiedza może być niebezpiecznie dla Polski wykorzystana. Nie ma takiego zarzutu. Jest zarzut dezercji, to jest zarzut formalny. (…) Nie możemy tak długo nic nie wiedzieć, no to dowiedzieliśmy się, że ma zarzut. Pokrycie pewnej sytuacji, będącej być może objawem bezradności tych, którzy za niego odpowiadali, którzy odpowiadali za to, żeby wiedzieć wcześniej i do tego nie dopuścić, i którzy nie reagowali. Dzisiaj, żeby przykryć to wrażenie kompletnej niewiedzy, mówimy o zarzucie - komentował Wassermann w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim.