Opóźnienie rozpoczętych w czerwcu prac związanych z pogłębianiem toru podejściowego do portu w Gdańsku - dowiedział się reporter RMF FM Kuba Kaługa. Ma to związek ze znalezieniem na dnie między innymi zapalników bomb. Z inwestycją w okolicy portu wiąże się także poszerzenie plaż we wschodniej części naszego wybrzeża. To właśnie urobek z dna toru podejściowego ma je "zasilić".

O wartej ponad 160 mln złotych inwestycji informowaliśmy już kilkukrotnie w Faktach RMF FM i na RMF24.pl, przede wszystkim w kontekście tak zwanego poszerzania plaż. Urobek z toru podejściowego do portu w Gdańsku trafić ma ostatecznie na plaże między innymi w gdańskim Jelitkowie, gdzie trwają prace refulacyjne, ale także w Jastrzębiej Górze, Ostrowie, Karwi, Helu, Kuźnicy, Sztutowie, Stegnie oraz na Westerplatte. 

Opóźnienie - już na samym starcie - ma związek z niebezpiecznymi obiektami, w tym niewybuchami i zapalnikami bomb, na które natrafiła firma wykonująca tę inwestycję.

Trzy tego typu obiekty znaleziono podczas wstępnego badania dna, i to tylko na niewielkim fragmencie całej inwestycji. Kolejne trzy już od momentu rozpoczęcia właściwych prac. Od tego czasu także trzykrotnie prace pogłębiarki były przerywane, doraźnie ściągać trzeba było też specjalistów z Marynarki Wojennej, którzy zajęli się niebezpiecznymi obiektami.

Faktycznie na starcie mamy opóźnienie około 3 dni, z powodu tych niespodzianek. Nie liczyliśmy się z nimi. W tej chwili wykonawca jest już zmobilizowany, ma nadzór saperski, który pozwoli zminimalizować te opóźnienia. Myślę, że terminy końcowe, które założone są harmonogramem, zostaną osiągnięte. Jelitkowo - na razie jako pierwszy etap - ma minimalne opóźnienie. Szacuje je na te 3 dni - mówił RMF FM Andrzej Małkiewicz, naczelnik wydziału Techniczno-Inwestycyjnego w Urzędzie Morskim w Gdyni.

Nadzór saperski, o którym wspominają urzędnicy, to obecna na miejscu specjalistyczna firma, która została zatrudniona przez belgijską spółkę Jan De Nul, będącą wykonawcą inwestycji. Ostatecznie za jej prace zapłaci jednak Urząd Morski w Gdyni.

Rozliczenie jest przewidywane jako rozliczenie ryczałtowe, za robotę dodatkową związaną z utylizacją przeszkód feromagnetycznych. Trudno jest nam powiedzieć teraz ile to wyniesie, bo to wszystko będzie zależało od tego, jak długo firma będzie musiała pozostać w miejscu pracy zespołu zajmującego się pogłębianiem. Jesteśmy na etapie negocjacji, nie chciałbym mówić o dokładnej kwocie. Natomiast przewidujemy koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, za cały okres realizacji - mówi Andrzej Małkiewicz.

Co ważne, przed całą inwestycją wykonane zostało oczyszczanie dna toru podejściowego z tak zwanych ferromagnetyków, czyli zalegających na dnie potencjalnie niebezpiecznych obiektów. Mogą to być wspomniane już niewybuchy czy inne obiekty pochodzenia wojskowego, ale może to być też zwykły złom.

Według naszego informatora (osoba, prosząca o zachowanie anonimowości), prace, za które Urząd Morski w Gdyni zapłacił około 9 milionów złotych, nie zostało wykonane odpowiednio i w całości.

Z tym nie zgadzają się jednak w Urzędzie Morskim i tłumaczą, że znalezione podczas prac obiekty, były mniejsze niż te, których wydobycie zlecono podczas prac przygotowawczych.

Jest to poziom takich niespodzianek, których litraże - przypuszczam - są mniejsze od tych, które miało za zadanie wydobyć Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych w trakcie prowadzenia przez siebie oczyszczania dna. W specyfikacji przetargu była podana wielkość i mieli usunąć przedmioty, które wykazują sygnał powyżej 5 litów - tłumaczy Małkiewicz.

Przyznaje, że Urząd Morski nie zweryfikował jakości wykonania prac polegających na oczyszczaniu dna. Nie ma jednak wątpliwości ani zastrzeżeń co do efektów tych prac.

Nie wykonywaliśmy skaningu po zakończeniu prac, ale prace zakończone były oświadczeniami kierownika robót podwodnych oraz atestem czystości dna wykonanym przez wykonawcę prac. Uważamy, że roboty były wykonane z należytą starannością. Były zarządzane i nadzorowane przez zewnętrznego wykonawcę. Na każdą okoliczność zejścia nurków wykonana była dokumentacja fotograficzna, każda pozycja (wskazane do sprawdzenia na podstawie skanów dna wykonanych wcześniej przez niemiecką firmę) była zweryfikowana i spenetrowana przez nurków, którzy na tę okoliczność sporządzali stosowane dokumenty - zapewnia Andrzej Małkiewicz.

Nasz informator twierdzi jednak, że znajdowane teraz w okolicy portu obiekty, powinny zostać już wcześniej zabrane z dna.

Przed przystąpieniem do pracy pogłębiarskich Belgowie wykonali na własną rękę zwiad ferromagnetyczny i kontrolne prace nurkowe na kilku procentach powierzchni objętej zamówieniem - tłumaczy w rozmowie z nami.  Celem tego zwiadu i prac nurkowych było potwierdzenie lub zaprzeczenie czy zostały wykonane prace saperskie. W wyniku skanów ferromagnetycznego stwierdzono, iż punkty, które zgodnie z przetargiem miały być usunięte, nie zostały usunięte i są dalej w tych samych miejscach, w których były. Natomiast nurkowania do kilku wybranych losowo punktów, które również według przetargu na oczyszczanie saperskie powinny być usunięte, wykazały, że w miejscach tych znaleziono 2 pociski 210 mm i 2 pociski 105mm. Objętość dwóch pierwszych pocisków to około 12 litrów, pozostałych około 3 litrów. Jednak nie ma to znaczenia, gdyż punkty, w których znaleziono te obiekty, w raporcie niemieckiej firmy zostało jasno określone jako obiekty o pojemności ferromagnetycznej większej niż 5 litrów - opisuje proszący o anonimowość informator, który zapewnia także, że w tej sprawie przygotowane zostało już zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak deklaruje nasz rozmówca wysłane ma ono zostać do odpowiednich służb i instytucji jeszcze dziś.

Na razie nie wiadomo, jak sytuacja wpłynie na dalszą realizację inwestycji. Dziś Urząd Morski ma rozmawiać z wykonawcą odnośnie kolejnych decyzji w tej sprawie. To ma znaczenie także dla precyzyjnego określenia dalszych miejsc prac i ewentualnego zamykania fragmentów plaż w miejscowościach, gdzie ma być prowadzane poszerzanie. Ten harmonogram Urząd Morski przedstawiać ma na bieżąco.

Dodatkowo urzędnicy apelują o rozwagę i rozsądek do osób, które będąc na plaży natkną się na prowadzone prace refulacyjne. Prosiłbym wszystkich państwa o należyte zachowanie się na placu budowy, o nieprzekraczanie wygrodzonych stref. Z tego względu, że te prace naprawdę są niebezpieczne, a wykonawca jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo na placu budowy. Proszę o to, aby nie naruszać tych stref bezpieczeństwa - apeluje Małkiewicz.

Opracowanie: