Trzy osoby zginęły w katastrofie lotniczej śmigłowca w Starej Kiszewie w woj. pomorskim. Maszyna spadła na pole i się zapaliła. Strażakom - jak informuje nasz dziennikarz Piotr Bułakowski - udało się już ugasić pożar maszyny.

Na miejscu trwa zabezpieczanie szczątków, które porozrzucane są w promieniu kilkuset metrów. Maszyna typu Robinson 44 rozbiła się prawdopodobnie podczas awaryjnego lądowania. Świadkowie opowiadają, że maszyna zapaliła się już w powietrzu, a pilot za wszelką cenę kierował nią tak, by nie spadła na zabudowania. W pobliżu jest m.in. ośrodek wypoczynkowy. Podczas upadku śmigłowca była bardzo gęsta mgła. Maszyna została całkowicie zmiażdżona. 

Straż pożarna została poinformowana o wypadku kilka minut przed godz. 10. Maszyna spadła na pole znajdujące się mniej więcej w połowie odległości pomiędzy miejscowościami Stara Kiszewa i Wygonin.

Jak podał portal trojmiasto.pl, wśród ofiar jest znany pomorski biznesmen Krzysztof Mielewczyk - właściciel firmy produkującej pierze, mąż posłanki Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk.

Jak poinformował PAP Mariusz Duszyński, zastępca prokuratora rejonowego w Kościerzynie, policja i prokuratura dysponują nazwiskami trzech osób, które z bardzo dużym prawdopodobieństwem znajdowały się na pokładzie maszyny. Ciała są jednak w takim stanie, że do ostatecznej identyfikacji konieczne będą prawdopodobnie badania DNA - powiedział Duszyński.

Na poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego zaplanowano sekcję zwłok ofiar.

Duszyński dodał, że udało się ustalić iż, maszyna typu Robinson R44 leciała z kaszubskiej miejscowości Borcz do Bydgoszczy, stamtąd miała lecieć dalej na południe Polski.

Przyczyny zdarzenia - równolegle z policją i prokuraturą - mają wyjaśniać eksperci Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.