Nie podpisywałem żadnych zobowiązań - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Grzegorz Woźniak. Medialna gwiazda PRL-u nie wstydzi się współredagowania gazety, która służyła "legalizacji" funkcjonariusza wywiadu.
Konrad Piasecki: Jak Grzegorz Woźniak został tajnym współpracownikiem Wojskowych Służb Informacyjnych o kryptonimie Cezar?
Grzegorz Woźniak: Nic nie wiem o kryptonimie Cezar, dlatego nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Konrad Piasecki: A jak został tajnym współpracownikiem WSI?
Grzegorz Woźniak: Jeżeli pan chce w ten sposób nazwać, to proszę uprzejmie. To były lata 90-94, kiedy byłem bezrobotnym. Zwrócono się do mnie o pomoc przy redagowaniu pisma o tematyce międzynarodowej. Zacząłem współpracować z owym pismem i później się zorientowałem, że to pismo służyło do legalizacji jednego z funkcjonariuszy polskiego wywiadu wojskowego za granicą.
Konrad Piasecki: To pismo było założone przez Wojskowe Służby Informacyjne, czy ten współpracownik wywiadu był tylko jakimś elementem tego pisma?
Grzegorz Woźniak: Nie umiem panu powiedzieć, czy pismo było założone przez Wojskowe Służby Informacyjne, bo się ukazywało jako lege artis dodatek jednej z gazet regionalnych.
Konrad Piasecki: Pan podpisywał jakieś zobowiązania?
Grzegorz Woźniak: Nie.
Konrad Piasecki: A miał pan świadomość – wchodząc do tego pisma, że ono ma coś wspólnego z WSI?
Grzegorz Woźniak: Z czasem się zorientowałem, bo trudno się nie zorientować.
Konrad Piasecki: A jak się człowiek orientuje, że pismo ma coś wspólnego z WSI?
Grzegorz Woźniak: Przychodzą ludzie; widzę, co robią, czemu to służy – to jest cały szereg takich sygnałów, które z czasem robią się bardzo czytelne, i tyle.
Konrad Piasecki: Wtedy pan rozwiązał pan współpracę z tym pismem, czy ono upadło?
Grzegorz Woźniak: Pismo padło samo.
Konrad Piasecki: A jakiś oficer WSI oficjalnie z panem rozmawiał kiedykolwiek?
Grzegorz Woźniak: W sumie tak.
Konrad Piasecki: Ale przedstawił się: jestem oficerem Wojskowych Służb Informacyjnych?
Grzegorz Woźniak: Tak.
Konrad Piasecki: Czego chciał?
Grzegorz Woźniak: Upewnić się, czy będę to robił, czy będę w tej gazecie. Byłem.
Konrad Piasecki: Wiedząc, że ta gazeta ma takie właśnie drugie, podstawowe zadanie?
Grzegorz Woźniak: Że ma drugie zadanie.
Konrad Piasecki: A nie miał pan obawy, że może być pan wykorzystywany również do działań bezprawnych, nieetycznych?
Grzegorz Woźniak: Takich obaw nie miałem. Pismo było lege artis.
Konrad Piasecki: Czyli bez wyrzutów sumienia dzisiaj?
Grzegorz Woźniak: Żadnych.
Konrad Piasecki: Duma?
Grzegorz Woźniak: Wie pan, z dzisiejszej perspektywy trudno mówić o dumie, ale w każdym bądź razie nie mam powodów, żeby się wstydzić tego, że współredagowałem gazetę, która służyła do legalizacji funkcjonariusza polskiego wywiadu.
Konrad Piasecki: A czegoś jeszcze przy tej okazji od pana chciano?
Grzegorz Woźniak: Niczego więcej ode mnie nie chciano.
Konrad Piasecki: Jak pan myśli, czemu tak naprawdę pan był potrzebny temu pismu?
Grzegorz Woźniak: Zadziałały trochę układy koleżeńskie, a także pewna moja fachowość - byłem dziennikarzem, znałem się na rzeczy, umiałem to robić. Wiedziano, że nie mam pracy, więc pewnie wezmę.
Konrad Piasecki: Był pan dziennikarzem, wszyscy, którzy w latach 80. oglądali telewizję, znają pańską twarz. A wtedy nie miał pan żadnych związków z wojskowymi służbami?
Grzegorz Woźniak: Żadnych.
Konrad Piasecki: Jako korespondent w Stanach Zjednoczonych też nie?
Grzegorz Woźniak: Też nie.
Konrad Piasecki: Można było być w latach 80. korespondentem, nie mając styczności z wywiadem, kontrwywiadem, służbą bezpieczeństwa?
Grzegorz Woźniak: Myślę, że można.
Konrad Piasecki: Nikt nigdy niczego panu nie proponował?
Grzegorz Woźniak: Jak byłem korespondentem nikt nigdy niczego mi nie proponował.
Konrad Piasecki: A kiedy pan nie był korespondentem?
Grzegorz Woźniak: To już jest zupełnie inna historia.
Konrad Piasecki: Do Bogusława Wołoszańskiego służby specjalne przyszły z ofertą współpracy. Do pana nie przyszły?
Grzegorz Woźniak: Nie.
Konrad Piasecki: Jak pan myśli, dlaczego?
Grzegorz Woźniak: A właśnie, Bóg jeden raczy wiedzieć! Nie wiem.
Konrad Piasecki: A jak pan dzisiaj ocenia to, że Wołoszański współpracował?
Grzegorz Woźniak: Nie chcę tego oceniać. To jest jego sprawa.
Konrad Piasecki: A gdyby wtedy do pana przyszły?
Grzegorz Woźniak: Ja nie chcę odpowiadać na pytania hipotetyczne. Nie wiem, co bym zrobił.