Ciężkie chwile przeżywa amerykańska administracja w rocznicę ataku na Irak. Media, szczególnie te europejskie, nie pozostawiają suchej nitki na Amerykanach, oceniając to, co stało się na w Iraku i na świecie po 20 marca 2003 roku.
Najcięższe działa – tradycyjnie już – wytaczają Francuzi. Według francuskich mediów wojenna koalicja się rozpada, w Iraku panuje chaos i ciągle giną żołnierze, a zamachów islamskich terrorystów jest na świecie coraz więcej.
Szef dyplomacji Dominique de Villepin sugeruje, że wbrew obietnicom Amerykanów, interwencja USA w Iraku nie zwiększyła bezpieczeństwa na świecie, lecz przeciwnie: zamachów terrorystycznych jest więcej.
Bardzo słabo słychać głosy tych, którzy nieśmiało sugerują, że mimo wszystko w Iraku jest dużo lepiej bez krwawego dyktatora. O wiele donośniejsze są wypowiedzi skrajnie lewicowych publicystów i działaczy, według których Bush, Aznar i Blair są po prostu kłamcami i zbrodniarzami wojennymi.
Także rosyjskie media surowo oceniają iracką wojnę. Amerykanie nawet sobie nie wyobrażali, w jakie mrowisko wdepnęli - piszą dzisiaj „Izwiestia”, dodając, że obiecany przez nich pokój nie nastąpił i nie wiadomo, kiedy nastąpi.
Amerykanie nie osiągnęli żadnego z deklarowanych przed wojną celów - Irakijczycy nie powitali ich z otwartymi ramionami, nie znaleziono broni masowego rażenia, a o pokoju, stabilności i demokratyzacji nie ma nawet co mówić - twierdzi profesor Gierogij Mirskij, specjalista ds. międzynarodowych na łamach „Izwiestii”. Zamiast tego Irak stał się ogniskiem terroryzmu.
Z drugiej strony dziennik przyznaje, że scenariusz katastroficzny też się nie sprawdził - nie ma totalnej wojny domowej między Kurdami, sunnitami i szyitami; nie spełnił się też wariant wietnamski. Ale jedno jest pewne - Amerykanie utknęli w Iraku na długo i nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy się stamtąd wycofają.
21:40