Stany Zjednoczone będą się konsultować z innymi krajami koalicji antyterrorystycznej zanim rozszerzą swe działania na inne kraje, poza Afganistanem. Te zapewnienia padły z ust szefa amerykańskiej dyplomacji Colina Powella, który przebywa właśnie z oficjalną wizytą w Wielkiej Brytanii, a wcześniej odwiedził Rosję, Niemcy i Francję.

"Prezydent Bush nie podjął jeszcze decyzji, czy operacja ta powinna wkroczyć w drugą fazę, ani nawet na czym te działania miałyby polegać. Pierwsza faza jest wystarczająco wymagająca" - mówił Powell. To wyraźny ukłon w stronę Wielkiej Brytanii, która nieco inaczej niż Stany Zjednoczone widzi wojnę z terroryzmem. Waszyngton chce za wszelką cenę rozgromić Talibów i sieć al-Qaedy. Tymczasem Londyn, mimo iż wielokrotnie zapewniał o swej lojalności wobec sojuszników, ostatecznie nie posłał do Afganistanu dużej liczby żołnierzy. Brytyjskie ministerstwo obrony i sztab armii są zdania, iż by skutecznie prowadzić działania lądowe, trzeba opierać się na konkretnych informacjach zwiadowczych i mieć do pokonania konkretne cele strategiczne. Wiadomo już, że Wielka Brytania jeśli pośle swych żołnierzy do Afganistanu, uczyni to w celu nadzorowania akcji humanitarnej i pełnienia misji pokojowej. Brytyjski minister obrony nie wyklucza, iż wojna przeciwko terroryzmowi może rozprzestrzenić się na inne kraje takie jak np. Somalia czy Jemen. Wszędzie tam - jak powiedział - gdzie udziela się schronienia terrorystom. Wielka Brytania zdecydowanie jednak nie chce angażować się militarnie w Iraku. Szef brytyjskiej dyplomacji Jack Strew wielokrotnie dawał do zrozumienia, że planując wspólną interwencję w Afganistanie określano zasady współpracy na terenie tego właśnie kraju. Irak leży zupełnie gdzie indziej. Rozszerzeniu operacji antyterrorystycznej na inne kraje sprzeciwiają się też Francuzi i Niemcy.

17:40