600 tysięcy złotych stracił przez 9 lat Uniwersytet Jagielloński na badaniach naukowych, których nigdy tam nie przeprowadzono – ustalili reporterzy RMF i „Gazety Wyborczej”. Dokumenty fałszowała i pieniądze kradła pracownica działu finansowania badań.
Kobieta już została zwolniona z pracy; śledztwo wszczęła już krakowska prokuratura. Prowadzący dochodzenie nie wiedzą jeszcze, w jaki sposób kobieta przez tak długi okres kradła pieniądze i nikt tego wcześniej nie zauważył. Także władze uczelnie nie są w stanie tego sensownie wytłumaczyć: Z pewnością jakieś mechanizmy kontroli działały, ale jak z tego wynika ta osoba znalazła sposób na ich obejście.
Według ustaleń reporterów RMF, uniwersytet przez 9 lat miał płacić za badania prowadzone m.in. przez wydział chemii, biologii, archeologii czy prawa. W rzeczywistości badań nie było, a pojawiły się tylko rachunki. To były rachunki za konkretne programy badawcze i później kwota za te rzekomo wykonane badania trafiała do naszej osoby podejrzanej - mówi prokurator Bogusława Marcikowska.
W całej sprawie jest wciąż wiele znaków zapytania - jak choćby, dlaczego dopiero miesiąc po wykryciu malwersacji władze uczelni powiadomiły prokuraturę i czy tylko jeden pracownik uniwersytetu jest zmieszany w całą aferę. Posłuchaj relacji reportera RMF Marka Balawajdra: