Państwowa Inspekcja Handlowa w biurach podróży, czyli buszujący w przepisach. Przed wakacjami zaczęła się kontrola umów podpisywanych z urlopowiczami. Wnioski z tego sprawdzianu najkrócej można ująć tak: miła pani, która zachwala oferty, dobra kawa w biurze podróży i zapowiadany rabat to tylko zasłona dymna.
Najważniejsze, to czytać umowy i wiedzieć, co nam się należy i jakie mamy prawa, bo właśnie umowy są tak konstruowane, aby klient w razie problemów w czasie wakacji niewiele mógł zrobić. Często dopiero gdy składamy reklamację, okazuje się, że właśnie na takie warunki zgodziliśmy się jeszcze na wiele tygodni przed wyjazdem.
Longina Kaczmarek, Miejski Rzecznik Konsumentów w Szczecinie, ma pełne szuflady takich skarg. Biura podróży nie mogą też stosować zabronionych zapisów w umowach. Generalnie są to zapisy, które ograniczają w jakiś sposób prawa konsumenta. Są biura, w których występuje około 10 takich klauzul. Są biura, w umowach których występują tylko dwie klauzule - powiedziała reporterowi RMF FM Beata Manios, rzeczniczka szczecińskiej inspekcji handlowej.
Te niedozwolone zapisy w umowach dotyczą np. zwrotu pieniędzy w przypadku, gdy zrezygnujemy przed wyjazdem z wakacji. Nie może bowiem być tak, że wtedy tracimy np. aż 70 procent wpłaconych pieniędzy.
Często zdarza się też, że tak naprawdę cena "promocyjna" jest droższa od tej katalogowej. Ale wielu z nas, słysząc słowa "promocja" , "rabat", "jedyna okazja", traci po prostu głowę i zdrowy rozsądek. Czy Polacy wiedzą, jak należy czytać umowy? Sprawdzał to Paweł Żuchowski. Posłuchaj: