Policja wyjaśnia, jak doszło do tajemniczych strzałów z broni pneumatycznej w centrum Wrocławia. W ostatnim czasie ktoś trzy razy ostrzelał samochody rodziców przywożących dzieci do przedszkola. Na szczęście nikt nie został ranny.
Policja zakłada, że albo były to wyjątkowo głupie żarty, albo ktoś celowo strzelał. Z naszych ustaleń wynika, że strzelano z broni pneumatycznej, ale nie mamy stuprocentowej pewności. Jesteśmy cały czas w kontakcie z przedstawicielami przedszkola, przesłuchujemy okolicznych mieszkańców. Na razie nie wpadliśmy na trop autora tych wydarzeń - mówi Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji.
W rejon przedszkola wysyłanych jest więcej policyjnych patroli niż zwykle. Jest lęk, ale staram się nie myśleć o tym, inaczej bym zwariowała - mówiła reporterce RMF FM jedna z mam, która zostawiała w przedszkolu swojego czteroletniego synka. Mam nadzieję, że to były tylko głupie wybryki, a nie zaplanowana akcja - dodała.
W sytuacji, do której doszło w rejonie przedszkola, możemy mówić o zagrożeniu życia i grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności - informuje Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji. Jak dodaje, na broń pneumatyczną w Polsce nie trzeba mieć pozwolenia.
Niecałe trzy tygodnie temu, również na Dolnym Śląsku policja zatrzymała 24-latka, który strzelał do dzieci w szkole w Bogatyni. Lufę broni, wystającą z okna pobliskiego bloku, zauważył uczeń. Słyszał też uderzenia w szybę. Dzieciom nic się nie stało, a mężczyzna został zatrzymany, podobnie jak właścicielka mieszkania, z którego strzelał.
Jak się okazało, kilka dni wcześniej z tego samego mieszkania ktoś strzelał do gimnazjalisty. Chłopcu na szczęście nic się nie stało. Zatrzymany mężczyzna jest podejrzany o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia uczniów. Grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.