Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozpoczęła kontrolę w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym – dowiedział się „Dziennik”. Agenci mogą przejrzeć niemal wszystkie dokumenty operacyjne służby dowodzonej przez Mariusza Kamińskiego. Jeszcze nigdy ABW nie kontrolowała innej służby specjalnej, pisze gazeta.
Powołując się na informatorów z grona posłów PO, "Dziennik" twierdzi, że raport o CBA, przygotowany przez minister Julię Piterę, okazał się dokumentem słabym. Nie ma tam nic, co
pozwalałoby odwołać Kamińskiego i obronić tę decyzję przed sądem. Argumentów mogą teraz dostarczyć funkcjonariusze ABW.
Kontrola rozpoczęła się w środę. Ma charakter doraźny i jej oficjalnym celem jest "dokonanie oceny stanu zabezpieczenia informacji niejawnych oraz przestrzegania przepisów obowiązujących w tym zakresie". Rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk powiedziała "Dziennikowi", że jej szef Krzysztof Bondaryk zarządził kontrolę, która potrwa do 9 stycznia, "w związku z wątpliwościami dotyczącymi przestrzegania przepisów w zakresie wytwarzania, przechowywania i obiegu dokumentów klauzulowanych w CBA".
Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o posługiwanie się przez Kamińskiego dokumentami niejawnymi niezgodnie z prawem. Kontrola może się więc skończyć odebraniem mu dostępu do najbardziej tajnych tajemnic państwowych. A to najłatwiejsza droga do skutecznego pozbawienia go stanowiska. Znacznie trudniej pozbawić go praw publicznych, skazać za przestępstwo skarbowe czy spowodować, by stracił wyższe wykształcenie. A tylko spełnienie któregoś z tych warunków skutkuje odwołaniem szefa CBA w trakcie jego kadencji.