Zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym postawiła prokuratura 60-letniemu kierowcy autobusu, który wbił się w wiadukt w Świdnicy na Dolnym Śląsku. W wyniku wypadki 35 osób trafiło do szpitala. Jak wynika ze ekspertyzy, wiadukt nie był właściwie oznakowany.

Kierowca autobusu został w piątek wypisany ze szpitala. Mężczyzna jest w bardzo złej kondycji psychicznej, dlatego prokuratura nie zdecydowała się na wystąpienie dla niego o areszt. 60-latkowi grozi kara do 8 lat więzienia.

Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do stawianych zarzutów. Twierdził, że był przekonany, iż zmieści się pod wiaduktem. Mówił również, że nie zauważył żadnych znaków informujących o wysokości wiaduktu. Kierowca miał zawodowe prawo jazdy od 18. roku życia. Przyznał, że jeździł wcześniej wysokimi autokarami i znał ich gabaryty.

Jak informują śledczy, gotowa jest już ekspertyza, z której wynika, że wiadukt nie był właściwie oznakowany. Prokuratura sprawdzi w toku śledztwa, kto jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy.

Tydzień temu w piątek wysoki autobus uderzył w przęsło kolejowego wiaduktu. Bezpośrednio po wypadku do świdnickiego szpitala trafiło 35 osób. 14-letniego chłopca z obrażeniami czaszki śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował do szpitala we Wrocławiu.