Jak szpital mógł zagubić mojego brata – żali się w rozmowie z reporterem RMF FM mieszkaniec Radomia. Jak donosi „Fakt”, już od ponad miesiąca policja szuka mężczyzny chorego na padaczkę, wypuszczonego ze szpitala w Starachowicach.
Pan Zdzisław jest niepełnosprawny po wypadku i co jakiś czas ma ataki padaczki. Zawsze po nich trafiał do szpitala w Radomiu, ale na początku października był strajk i odwieziono go do Starachowic.
Nie wiadomo, kto i dlaczego wypuścił chorego ze szpitala. Dyrektor do spraw lecznictwa w starachowickim szpitalu Andrzej Bernatowicz tłumaczy: Nikt tego pacjenta nie wypuścił, on sam wyszedł. Pytany dlaczego nikt nie pilnował chorego, który mógł nie wiedzieć gdzie dokładnie się znajduje mówi, że pacjent został zbadany, a lekarz po stwierdzeniu, że jest z nim należyty kontakt, wypisał go ze szpitala i chory czekał na korytarzu na przyjazd rodziny. Później niezauważony - wyszedł. Lekarze nie czują się winni.
Brat Zdzisława, Kazimierz, podejrzewa, że po wyjściu mógł pomyśleć, że jest w Radomiu, bo oba szpitale otacza las. Może on tam w tych wodach, bagnach jest. Szukamy, rozwieszamy plakaty, ale wciąż nie ma po nim śladu - powiedział:
Lekarze powiedzieli policjantom, że zaginiony chorował na padaczkę alkoholową, czemu zaprzecza rodzina. Pomocy poszuka u jasnowidza - liczą, że może jemu uda się znaleźć chorego.