Pracownicy, którym na fali oszczędności zawieszono wypłatę emerytur, zostaną poinformowani, jak mają odzyskać pieniądze. Taką obietnicę złożyła minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Burzyńską. Za zwrot niesłusznie zabranych świadczeń, budżet zapłaci aż miliard złotych.
Chodzi o 40 tysięcy osób, które najpierw wybrały wcześniejszą emeryturę z możliwością pracy, a potem zdecydowały się na etat, a nie emeryturę. Ci ludzie muszą zgłaszać się do ZUS-u.
To oznacza, że nie można oddać im po prostu pieniędzy. Zainteresowani muszą wykazać chęć odzyskania ich i złożyć wniosek w tej sprawie. Będą musieli odwiedzić ZUS w ciągu 12 miesięcy od czasu wejścia ustawy w życie, a ZUS będzie miał 60 dni na zwrot niemałych pieniędzy. Z szacunków wynika, że każdy z pracowników otrzyma nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Skąd w budżecie nagle miliard złotych? Obecny minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz na to pytanie odpowiada z rozbrajającą szczerością. To ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepisy o zakazie łączenia pensji z emeryturą za bezprawne.Te - przypomnijmy - powstały za czasów rządów Jolanty Fedak z PSL.