Napis "im. Lenina" zniknął z repliki historycznej bramy numer 2 Stoczni Gdańskiej. Wisiał tam od maja z inicjatywy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i wzbudzał wiele emocji. We wtorek został usunięty m.in. przez uczestników Komisji Krajowej "Solidarności", której posiedzenie rozpoczęło się w Gdańsku.
Napis odcinali szlifierką między innymi szef związku Piotr Duda, Karol Guzikiewicz z Solidarności Stoczni Gdańskiej i posłowie PiS. Działacze Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" usunęli też metalowy Order Sztandaru Pracy. Część osób przyglądających się akcji skandowała nazwę Solidarności, a jeden ze związkowców grał na gitarze strajkowe piosenki.
Policja nie reagowała. Nie będę zdziwiony, jak będziemy pociągnięci do odpowiedzialności. Jak widać, rząd jest silny tam, gdzie nie potrzeba, tam gdzie są afery, to się tym nie zajmuje - stwierdził jednak Duda. Po zakończeniu akcji związkowcy zaintonowali hymn narodowy. Napis został zaś schowany w historycznej, stoczniowej sali BHP.
Duda powiedział, że związkowcy zrobili, co do nich należało. Czujemy ulgę, bo to miejsce tworzyli ludzie, a nie Lenin i prezydent Adamowicz. To jest normalna rzecz, bo zbliżają się uroczystości 31 sierpnia, a przed każdymi uroczystościami się sprząta i myśmy po prostu posprzątali. Miejsce Lenina jest na śmietniku historii - wyjaśnił lider lider Solidarności. Dodał, że teraz "nie ma wstydu". Nie mogliśmy już na to codziennie patrzeć i przekomarzać się z urzędnikami - że raz zasłaniamy, raz odkrywamy - było to wszystko bez sensu. Jak widać Lenin nie jest wieczny i mam nadzieję, że już tu nigdy nie powróci - powiedział.
Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Antoni Pawlak powiedział, że "to wydarzenie świadczy o tym, jak daleko Solidarność jest od ideałów Sierpnia '80". Wtedy nikomu do głowy nie przyszło, żeby ten napis zniszczyć i wyrzucić - dodał. Odcięcie napisu określił jako "zamach na cudzą własność" i "zwykłe przestępstwo". Dziwi, że przewodniczący dużego związku zawodowego popełnia przestępstwo pospolite i dziwi, że biernymi świadkami tego wydarzenia byli posłowie Rzeczypospolitej, których obowiązkiem jest prawo stanowić, a nie łamać - oświadczył Pawlak.
Powiedział także, że napis prawie na pewno wróci na swoje miejsce. Dodał, że miasto liczy, iż sprawą jego usunięcia z urzędu zajmie się policja lub prokuratura. Policyjny technik zarejestrował bowiem kamerą całe zdarzenie. Jak dowiedział się nasz reporter Kuba Kaługa, nagranie będzie dowodem w sprawie, ale tylko jeśli urząd miejski zgłosi, że doszło do przestępstwa. Bo uszkodzenie mienia może być ścigane tylko na wniosek pokrzywdzonego.
Miasto Gdańsk postanowiło przywrócić stoczniowej bramie wygląd z sierpnia 1980 r. i w połowie maja tego roku, w miejscu dotychczasowego napisu "Stocznia Gdańska S.A.", pojawiła się nazwa "Stocznia Gdańska im. Lenina". Na bramę wrócił też metalowy Order Sztandaru Pracy. Napis był w tym czasie kilka razy zasłaniany transparentem Solidarności.
Przeciwko takim zmianom od początku sprzeciwiła się zakładowa "S", a troje pomorskich posłów PiS złożyło do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie polegającym na propagowaniu idei komunistycznych. Prokuratura umorzyła jednak sprawę, uznając argumenty samorządu, że brama jest swoistym świadkiem historii.