Dwaj polscy marynarze, członkowie załogi holownika morskiego "Jaguar", wypadli za burtę w bałtyckiej cieśninie Sund. Jeden z nich zmarł po wydobyciu z wody, drugiego poszukiwano bezskutecznie do zapadnięcia zmroku.
Poszukiwania przerwano, gdy uznano, że człowiek nie ma szans na przeżycie kilku godzin w wodzie o temperaturze 3 do 8 stopni C. W poszukiwaniach uczestniczyły łodzie, dwa helikoptery i samolot.
Do wypadku doszło około godz. 13 w cieśninie Sund, na wysokości nadbrzeżnego miasteczka szwedzkiego Barsebeack, około 20 km na północ od Malmoe. Marynarz, którego wydobyto z morza, w bardzo ciężkim stanie został przetransportowany szwedzkim helikopterem ratunkowym do szpitala w Lund. Jednak nie udało się go utrzymać przy życiu.
Według niepełnych jeszcze informacji polski holownik, ciągnący również polską barkę, wykonywał manewr skrętu. W trakcie tego manewru, z nieznanych jeszcze przyczyn, obaj marynarze zostali uderzeni stalową liną holowniczą i zrzuceni do morza.
Szwedzka policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.