Inspektor ochrony środowiska ostrzega przez ryzykiem skażenia rzeki w Niepołomicach niedaleko Krakowa, do którego mogło dojść po wczorajszym gigantycznym pożarze zakładu utylizacji odpadów ropopochodnych. Chodzi o rzekę Drwinkę, która jest dopływem Wisły.
Pożar wybuchł w nocy na terenie zakładu utylizacji odpadów. Było ryzyko, że substancje zgromadzone w zakładzie eksplodują, ale na szczęście do tego nie doszło. Dziś wiadomo, że powietrze w Niepołomicach jest czyste. Jeszcze wczoraj stwierdzono podwyższone, ale nieszkodliwe dla zdrowia, stężenie tlenków azotu. Natomiast jest prawdopodobieństwo skażenia rzeki. Po pożarze inspektorzy ochrony środowiska zainstalowali stały monitoring na rzece Drwince, która jest dopływem Wisły.
Na terenie zakładu w małopolskich Niepołomicach znajdują się duże rozlewiska: olejów, rozpuszczalników i środków chemicznych użytych przez straż pożarną do gaszenia ognia. Do momentu ich całkowitego wypompowania istnieje ryzyko, że substancje te, razem z deszczówką, przedostaną się do rzeki. Aby temu zapobiec Drwinka przegrodzona została specjalnym rękawem, który ma zbierać zanieczyszczenia. Przez dwa tygodnie kilka razy dziennie pobierane będą także próbki wody do badania.
Przyczyny pożaru w zakładzie utylizacji odpadów ropopochodnych nie jest znane. Dziś okoliczności ma wyjaśniać policja. Pod uwagę brane jest między innymi podpalenie i samozapłon. Ogień pojawił się w nocy. Nie było zagrożenia dla mieszkańców okolicznych domów. Jednak w oddalonych o kilometr od miejsca pożaru domach czuć było w powietrzu zapach spalenizny. Czuję jakiś taki zapach, jakby spalonych opon czy czegoś. Raczej nie boję się wychodzić na zewnątrz, ale nie wiem, co będzie z dziećmi małymi, jak będą wychodziły. Nie wiem, czy nie będzie to im szkodziło na drogi oddechowe - mówili mieszkańcy Niepołomic. Z ogniem walczyło około 200 strażaków. Straty po pożarze oszacowano wstępnie na 2,5 miliona złotych.